- Uważamy, że działanie tureckich władz wobec naszego samolotu były wrogim, a nie tylko nieprzyjacielskim aktem - tak prezydent Rosji Władimir Putin skomentował sprawę zestrzelenia rosyjskiego myśliwca przez Turcję podczas dorocznego maratonu pytań.
- Niezależnie, czy był to wypadek - później tureckie władze tłumaczyły, że nie wiedziały, że to rosyjski samolot - co powinno się zrobić po takim zdarzeniu? W końcu zginął człowiek. W takich sytuacjach należy natychmiast się skontaktować i wszystko wyjaśnić. Zamiast tego Turcy od razu zwrócili się o pomoc do Brukseli, krzycząc, że zostali zaatakowani - mówił Putin.
– Nie widzę perspektyw na poprawę kontaktów z władzami Turcji, ale ze społeczeństwem tak – stwierdził rosyjski przywódca. Dodał też ironicznie, że „ktoś w Ankarze mógł chcieć liznąć Amerykanów w jedno miejsce”.
W trakcie tegorocznej konferencji prasowej Putin ustosunkował się także m.in. do kwestii rosyjskiej obecności w Donbasie, stosunków z Ukrainą. Zapewnił, że chce rozwiązania sytuacji w południowo-wschodniej Ukrainie, ale nie kosztem mieszkańców regionu. Podkreślił, że nie ma żadnego interesu w tym, aby pogłębiać kryzys. Powtórzył, że w Donbasie nie ma i nigdy nie było regularnych oddziałów armii rosyjskiej, ale - jak przyznał - działają tam Rosjanie.
– Nigdy nie mówiliśmy, że na Ukrainie nie ma Rosjan, którzy rozwiązują określone sprawy, w tym i wojskowe, lecz to nie oznacza, że są tam regularne wojska rosyjskie – mówił. Jego zdaniem, należy dostrzegać różnicę.
W konferencji prasowej w Moskwie uczestniczyło ok. 1,4 tys. rosyjskich i zagranicznych dziennikarzy.
– Nie widzę perspektyw na poprawę kontaktów z władzami Turcji, ale ze społeczeństwem tak – stwierdził rosyjski przywódca. Dodał też ironicznie, że „ktoś w Ankarze mógł chcieć liznąć Amerykanów w jedno miejsce”.
W trakcie tegorocznej konferencji prasowej Putin ustosunkował się także m.in. do kwestii rosyjskiej obecności w Donbasie, stosunków z Ukrainą. Zapewnił, że chce rozwiązania sytuacji w południowo-wschodniej Ukrainie, ale nie kosztem mieszkańców regionu. Podkreślił, że nie ma żadnego interesu w tym, aby pogłębiać kryzys. Powtórzył, że w Donbasie nie ma i nigdy nie było regularnych oddziałów armii rosyjskiej, ale - jak przyznał - działają tam Rosjanie.
– Nigdy nie mówiliśmy, że na Ukrainie nie ma Rosjan, którzy rozwiązują określone sprawy, w tym i wojskowe, lecz to nie oznacza, że są tam regularne wojska rosyjskie – mówił. Jego zdaniem, należy dostrzegać różnicę.
W konferencji prasowej w Moskwie uczestniczyło ok. 1,4 tys. rosyjskich i zagranicznych dziennikarzy.