Sekretarz Obrony Ashton Carter ogłosił w środę, że 10 komandosów jest już w Iraku. – Skoro nie mogę ujawnić szczegółów, to powiem tylko, że komandosi nawiązali już kontakt z nowymi jednostkami, które mają takie same cele. Stworzyli też nowe kanały komunikacji z lokalnymi i zmotywowanymi partnerami i wyznaczyli nowe cele do nalotów i wszelkiego typu ataków –
mówił do żołnierzy ze 101 Dywizji Spadochronowej w Fort Campbell.
Osłabić Rakkę, zdobyć Mosul
Carter podkreślił, że głównym zadaniem wysłanych komandosów będzie tropienie i likwidowanie przywódców Państwa Islamskiego. Kolejnym istotnym celem operacji jest odcięcie Rakki od zasobów. Stolica dżihadystów ma szczególne znaczenie strategiczne dla losów wojny z IS. – Nasze działania będą polegać na wspieraniu lokalnych sił walczących w tym samym celu. Dzięki ich pomocy będziemy mogli łatwiej uderzać w słabe punkty wroga, zwłaszcza w linie zaopatrzeniowe – przekonywał. – Dzięki tej niewielkiej liczbie świetnie wyszkolonych żołnierzy, cała siła amerykańskich nalotów i wywiadu będzie mogła nieustannie skupiać się na przeciwniku – dodał.
Carter oczekuje, że syryjsko-amerykański sojusz wywrze presję na islamistach i w perspektywie wyprze ich z dużych miast, zniszczy bazy, finanse i ograniczy pole manewru. Jako kolejny cel działań Sekretarz obrony wskazał Mosul, drugie co do wielkości miasto w Iraku. Na chwilę obecną zdobycie Rakki nie może być brane pod uwagę ze względu na niewystarczającą ilość wojsk lądowych sojuszu.
Washington Post