Szarża na zwolenników Nicei

Szarża na zwolenników Nicei

Dodano:   /  Zmieniono: 
Europejscy deputowani uchwalili deklarację, wzywającą do przyjęcia bez zmian projektu nowej unijnej konstytucji. Protestujących polskich parlamentarzystów zakrzyczano.
Większość uczestników brukselskiego spotkania deputowanych do Parlamentu Europejskiego i dawnych członków konwentu, przygotowującego projekt unijnej konstytucji, przyjęła przez aklamację apel, wzywający szefów państw i rządów do uzgodnienia za tydzień na szczycie w Brukseli konstytucji UE.

Wśród mniejszości, która nie biła brawa, byli senatorowie Genowefa Grabowska i Edmund Wittbrodt oraz posłanka Marta Fogler. Podkreślali oni, że konstytucja musi być nie tylko dobra, ale i do przyjęcia dla wszystkich państw i obywateli Unii, "w tym dla 40 milionów Polaków". Po zaciętych sporach o treść deklaracji, "nie mogli się zgodzić" - jak powiedzieli - na jej punkt, wzywający do przyjęcia nowego systemu głosowania w Radzie UE, ani na ton dokumentu, sprawiający wrażenie, jakby uczestnicy spotkania próbowali narzucić coś przywódcom.

Deklaracja głosi, że "formuła kwalifikowanej większości w  Radzie UE, przyjęta przez konwent, jest jasna, prosta i ułatwia podejmowanie decyzji. Ostateczne rozwiązanie musi respektować zasadę podwójnej większości i obniżyć próg nicejski (głosów potrzebnych do podjęcia decyzji)".

W kuluarach spotkania niektórzy unijni parlamentarzyści wyrażali nadzieję, że Hiszpania i Polska zgodzą się na nowy system, jeżeli podniesie się z 60 do 66 proc. próg ludności potrzebny do podjęcia decyzji. Konwent chciał, żeby wystarczyło do  tego poparcie 50 proc. państw reprezentujących 60 proc. ludności UE.

Podniesienie progu zwiększałoby możliwości blokowania decyzji przez Hiszpanię i Polskę, chociaż nie do tego stopnia, co w  systemie nicejskim, w którym próg ten wynosi 72 proc. Nie  rozwiązywałoby to jednak problemu, jakim jest dla obu krajów ścisłe uzależnienie liczby głosów kraju od liczby ludności. W nowym systemie Niemcy miałyby dwa razy więcej głosów niż te dwa kraje, podczas gdy w systemie nicejskim mają 29 głosów wobec 27 w przypadku Polski lub Hiszpanii.

Przebieg spotkania współgra z wysyłanymi w tym samym dniu ostrzeżeniami dyplomatów, zwolenników zasady głosowania w Radzie UE, przyjętej w projekcie Traktatu Konstytucyjnego. Uderzyli oni w katastroficzny ton, przestrzegający przed rozłamem, "połamaniem", a nawet rozpadem Unii, jeśli odrzuci się traktat w zaproponowanym kształcie.

Najwyraźniej zostały one skierowane do takich krajów jak Hiszpania i Polska, które najbardziej zaciekle bronią systemu nicejskiego.

Valery Giscard d'Estaing, były prezydent Francji i przewodniczący Konwentu Europejskiego, który zaproponował konstytucję z nowym systemem podejmowania decyzji, oświadczył, że "lepszy brak konstytucji niż zła konstytucja, czyli okaleczona konstytucja". Według niego, "zła konstytucja" mogłaby pociągnąć za sobą "stopniowy rozpad Unii", wskutek na przykład "niemożności osiągnięcia porozumienia w 2006 roku w sprawie planów budżetowych UE" na następne lata.

Na tydzień przed mającym uzgodnić ostateczny kształt konstytucji szczytem UE w Brukseli włoski minister Frattini zgodził się z  Giscardem, że "lepiej nie mieć konstytucji niż rozwodnić wyniki konwentu" i że "przewodniczące Unii Włochy nie zgodzą się na  rozwodnioną konstytucję". Zdaniem Frattiniego, "będzie bardzo trudno zmienić rozsądną równowagę", jaką zapewnia między państwami i narodami Unii system podejmowania decyzji podwójną większością państw i obywateli, zaproponowany przez Konwent Europejski.

Joschka Fischer ostrzegł z kolei w wywiadzie dla tygodnika "European Voice", że fiasko rokowań nad konstytucją będzie końcem zjednoczonej Europy i doprowadzi do "połamania" Unii. Podkreślił przy tym, że "Niemcy uważają system podwójnej większości za  kluczowe osiągnięcie konwentu".

em, pap