Z relacji syryjskiego koordynatora szpiegów wynika, że dostarczali Amerykanom bardzo szczegółowe raporty, które zawierały między innymi koordynaty GPS, mapy, fotografie, numery telefonów, a nawet adresy IP. "Od momentu, w którym Państwo Islamskie miało 20 członków, do momentu, gdy miało ich 20 tys., pokazywaliśmy wszystko Amerykanom. Kiedy pytaliśmy, co zrobili z tymi informacjami, dostawaliśmy wymijające informacje mówiące, że wszystko zależy od ludzi podejmujących decyzje" – opowiadał Syryjczyk.
"Zero reakcji"
M. żalił się także na brak funduszy na działalność swojej grupy wywiadowczej. Prosił Amerykanów o 30 tys. dolarów, a musiał operować za kwotę jedną trzecią tej kwoty. Jeden z jego ludzi przeniknął do jednostki finansowej IS, skąd wysyłał informacje o środkach terrorystów. "Moim agentom udało się także zdobyć numery telefonów najważniejszych osób Państwa Islamskiego, numery seryjne wyposażenia satelitarnego oraz adresy IP. I znowu - zero reakcji" – mówił dziennikarzom.
Le Monde