Bruksela uwielbia negocjacyjne suspensy. Budowanie napięcia, które eskalowane jest miarowo przed i w trakcie każdego szczytu UE, by w ostatniej chwili doprowadzić do błogiej zgodności, to stały element politycznego teatru. Pozwala on szefom rządów wrócić do swoich stolic i ogłosić się ojcami i matkami kompromisu, a liderom Unii pławić się w blasku chwały zręcznych akuszerów porozumienia. Jednak tym razem przedstawienie nie odegrało swojej roli. Co więcej, można odnieść wrażenie, że przerażona perspektywą nowej inwazji imigrantów Europa w ogóle zrezygnowała z tradycyjnego show. Liderzy albo głośno manifestowali swoje niezadowolenie z warunków, na jakich Turcja miałaby się zgodzić zostać cerberem strefy Schengen, albo stękali i kwękali, narzekając na rozłażącą się w szwach jedność Starego Kontynentu. Odwołano nawet konferencję po pierwszym dniu rozmów, na której zazwyczaj komunikowano postęp w negocjacjach. Przełykanie upokorzenia najwyraźniej nie przychodzi tak łatwo. Zwłaszcza że wcale nie gwarantuje to rozwiązania problemu uchodźców.
BUNT PUPILA
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.