– Nasz kraj, nasi obywatele, stali się ofiarami ataków. Ataków dokonywanych na ślepo. Tchórzliwych ataków – powiedział premier. Dodał, że rząd i naród „kierują myśli w stronę ofiar” i to właśnie zajęcie się rannymi jest obecnie najważniejsza sprawą. Wyjaśnił, że wciąż nie ma oficjalnego bilansu rannych i zabitych, ponieważ wciąż trwa ewakuacja oraz akcja ratunkowa w ramach której ludzie przewożeni są do szpitali. Obecny na konferencji prokurator federalny Królestwa Belgii przyznał, że eksplozja na lotnisku była zamachem samobójczym.
Michel wyjaśnił także, że w stolicy Belgii doszło do dwóch eksplozji – jednej na lotnisku, drugiej na stacji metra. Tożsamość sprawców pozostaje nieznana.
Wojsko na ulicach
Premier Belgii poinformował, że zdecydował się na podniesienie alarmu antyterrorystycznego do czwartego poziomu, czyli wyprowadzenia wojska na ulice oraz przywrócenia pełnych kontroli granicznych.
– W tym momencie tragedii, w tym czarnym dniu dla naszego państwa chciałbym zwrócić się o zachowanie spokoju i solidarności. Zjednoczeni musimy sprostać temu trudnemu doświadczeniu – powiedział Charles Michel. Zapewnił, że służby pracują nad zapewnieniem bezpieczeństwa.
Eksplozje na lotnisku w Brukseli
Przypomnijmy, na lotnisku w Brukseli doszło do dwóch eksplozji w wyniku których przynajmniej 11 lub 17 (według sprzecznych danych podawanych przez media - red,) zginęło, a co najmniej 25 zostało rannych. Prawdopodobny zamach terrorystyczny był także przyczyną podniesienia alarmy antyterrorystycznego na terytorium Belgii do najwyższego czwartego poziomu. Wszystkie loty z lotniska Zaventem zostały odwołane, a maszyny, które miały lądować w Porcie Lotniczym Bruksela zostały skierowane na inne lotniska.
Ponad godzinę po eksplozjach na lotnisku doszło do wybuchu na stacji metra Maalbeek nieopodal budynków instytucji unijnych oraz dworca Schumana. W wyniku zdarzenia zginęło 10 osóbRTBF, Wprost.pl