Po każdym kolejnym zamachu w Europie odzywają się głosy próbujące tłumaczyć falę przemocy zakorzenionym głęboko rasizmem, fiaskiem polityki asymilacyjnej, a najlepiej jeszcze imperialistyczną polityką Zachodu wobec Bliskiego Wschodu. Winnymi nie są islamiści, załatwiający na neutralnym europejskim gruncie porachunki z reżimami rządzącymi w ich krajach, tylko Europejczycy – inspirujący cierpienia innych w imię własnego dobrobytu i świętego spokoju. Zgodnie z tym punktem widzenia próby zaostrzenia polityki wobec imigrantów, stanowiących oparcie dla ekstremistów, pogłębiają tylko winę Europy, a wszelkie nawoływania do reformy sparaliżowanych poprawnością polityczną służb policyjnych są przejawem nacjonalizmu i podżeganiem do rasowej wojny. Bardzo podobne hasła wykorzystywane były w latach 70. przez sowiecką propagandę do usprawiedliwiania fali terroru zalewającego ówczesną Europę. Wtedy też mowa była o zepsuciu konsumpcyjnego, wyjałowionego z idei społeczeństwa, odradzaniu się nacjonalizmu i amerykańskim imperializmie, stojącym na drodze do pojednania Wschodu z Zachodem. Reakcją na te patologie miała być właśnie motywowana politycznie przemoc, przedstawiana jako spontaniczny odruch sprzeciwu represjonowanych grup społecznych czy narodowych.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.