Przywódcy państw UE porozumieli się już w pierwszej sprawie, tj. zwiększenia unijnych możliwości prowadzenia operacji wojskowych. Zakłada ona utworzenie unijnej komórki planowania przy dowództwie NATO, zdolnej do koordynowania samodzielnych operacji. Byłby to zaczątek europejskiego sztabu generalnego. Komórka ta powstałaby przez przekształcenie obecnego europejskiego ogniwa istniejącego w natowskim SHAPE (Sztab Generalny Sił Sojuszniczych w Europie) w Mons (Belgia) w stałą komórkę ds. operacji wojskowych, które przeprowadza Unia Europejska środkami Sojuszu Atlantyckiego. Obecny Sztab Generalny UE, który zajmuje się wyłącznie kryzysowym planowaniem strategicznym, nabrałby charakteru operacyjnego i zajął się samodzielnymi misjami europejskimi, zarówno wojskowymi, jak i o charakterze cywilnym.
Kwestia ta jest jednym z elementów koncepcji przyszłej obrony europejskiej.
Plan, przedstawiony przez W. Brytanię, Francję i Niemcy, łagodzi trwającego od kilku miesięcy spór ze Stanami Zjednoczonymi, które obawiały się, że plany militarne UE "rozsadzą" NATO. Mówiąc o nim premier Włoch Silvio Berlusconi określił go jako "fantastyczny krok naprzód" i wyrażał przekonanie, że "to porozumienie spodoba się naszym amerykańskim przyjaciołom". Dotąd projekty powołania europejskiego sztabu generalnego spotykały się ze sceptycznymi reakcjami Waszyngtonu.
Zgodnie z programem, przed południem i wczesnym popołudniem omawiane są, podczas spotkań i roboczych lunchów, kwestie gospodarcze i międzynarodowe, z udziałem ministrów finansów, gospodarki i spraw zagranicznych.
Po południu, na godzinę 17.00, wyznaczono pierwszą sesję roboczą "konstytucyjnej" Konferencji Międzyrządowej.
Silvio Berlusconi, premier przewodniczących UE w tym półroczu Włoch po przybyciu na obrady powtórzył, że chciałby osiągnąć porozumienie z partnerami w sprawie unijnej konstytucji. "Ale mamy trudności, ponieważ każdy kraj ma swoje interesy" - powiedział. Niemiecki kanclerz Gerhard Schroeder natomiast ponownie wykluczył kompromis w sprawie systemu głosowania w rozszerzonej UE.
W Brukseli jest już część polskiej delegacji: wicepremier Marek Pol, minister spraw zagranicznych Włodzimierz Cimoszewicz, minister ds. europejskich Danuta Huebner oraz podsekretarz stanu w MSZ Jan Truszczyński. Premier Leszek Miller - w gorsecie i z ekipą lekarzy i rehabilitantów - przyleci na sesję Konferencji Międzyrządowej, poświęconą najbardziej interesującemu Polskę tematowi - konstytucji europejskiej.
Zasadniczą przeszkodą w jej przyjęciu jest spór między zwolennikami nowego systemu podejmowania decyzji w Radzie UE - z Niemcami i Francją na czele - a obrońcami systemu nicejskiego wchodzącego w życie 1 listopada 2004 roku, przy którym obstają głównie Polska i Hiszpania. Wypowiedzi polityków wskazują, że porozumienie stoi pod znakiem zapytania.
System nicejski daje Polsce i Hiszpanii po 27 głosów w Radzie UE - tylko o dwa mniej niż Niemcom i Francji. Proponowany w projekcie Traktatu Konstytucyjnego systemowi tzw. podwójnej większości, w którym decyzje zapadać mają przy poparciu połowy państw, które zamieszkuje co najmniej 60 proc. ludności Unii, powoduje, że siła głosu Polski i Hiszpanii byłaby o połowę mniejsza w stosunku do Niemiec czy Francji. Taki system wzmacniałby zatem znacząco pozycję dużych krajów. Cztery największe państwa UE - Niemcy Francja, Włochy i W. Brytania - mogłyby w tej sytuacji narzucić reszcie państw, niemal każdą decyzję - wyliczyła Hiszpania.
Propozycją wyjścia z impasu, którą popiera Polska, jest przyjęcie tzw. klauzuli rendez-vous, czyli odłożenie decyzji w sprawie ewentualnej zmiany systemu głosowania o kilka lat, po przetestowaniu systemu nicejskiego w praktyce. Temu rozwiązaniu sprzeciwiają się jednak Niemcy i Francja.
Pojawiła się też sugestia, by system nicejski utrzymać dłużej niż proponuje Konwent - do 2014 roku. To rozwiązanie skrytykował jednak minister spraw zagranicznych Włodzimierz Cimoszewicz. W jego ocenie, podczas konklawe szefów MSZ 25 państw w Neapolu pod koniec listopada zapanowała "równowaga" pomiędzy zwolennikami modelu nicejskiego i podwójnej większości. To drugie rozwiązanie popierają bezwarunkowo tylko cztery państwa.
"Jesteśmy nadal gotowi do otwartej merytorycznej i racjonalnej dyskusji" - zapewnił Cimoszewicz w środę Sejmie. Dodał jednak: "Kompromis tak, ale nie za wszelką cenę".
Zdaniem hiszpańskiej prasy, możliwość osiągnięcia porozumienia w sprawie systemu głosowania widzi premier Hiszpanii Jose Maria Aznar, który przeprowadził przed szczytem rozmowy z brytyjskim premierem Tonym Blairem i z kanclerzem Niemiec Gerhardem Schroederem. Według madryckiego dziennika "El Mundo", Aznar mógłby zaakceptować mniejszość blokującą na poziomie 33 proc. ludności UE, czyli kwalifikowaną większością do podjęcia decyzji w UE byłoby 66 proc. unijnej ludności.
Mimo to, premier Aznar nakazał swojej ekipie negocjować "twardo", a więc na szczycie zapowiada się wojna nerwów i kryzys w późnych godzinach nocnych - przewiduje dziennik.
Zbliżenia stanowisk nie widać dotąd także w sprawie uwzględnienia w preambule Traktatu Konstytucyjnego tradycji chrześcijańskich Europy.
Konwent zaproponował zapis o inspiracji "z dziedzictwa kulturowego, religijnego i humanistycznego Europy". Polski rząd obstaje jednak przy wiernym odzwierciedleniu europejskiego dziedzictwa, którego elementem jest chrześcijaństwo.
Większe poparcie i szanse na porozumienie mają pozostałe propozycje Polski: prezydencja grupowa, przyznanie wszystkim państwom UE prawa do posiadania komisarza w Komisji Europejskiej oraz zablokowanie możliwości powstawania sojuszy militarnych wewnątrz NATO.
em, pap