"Usiłowaliśmy wszelkimi sposobami przekonać do niego państwa, które nie chciały dać się przekonać. Kiedy zorientowaliśmy się, że nie było to możliwe, cofnęliśmy się (w stosunku do propozycji konwentu), ponieważ we wszystkich innych punktach można było dojść do porozumienia" - podkreślił Berlusconi.
"Cofnęliśmy się do formuł przejściowych i zaproponowaliśmy utrzymanie Traktatu z Nicei do 2014 roku i przejście na system konwentu od 2015 roku. Pewne kraje powiedziały +tak+, inne powiedziały +nie+" - relacjonował przebieg szczytu premier Włoch.
"Następnie zaproponowaliśmy inną formułę. Zaakceptowały ją kraje, które wydawały się na początku bardziej hermetyczne" - opowiadał dalej Berlusconi. Właściwie pokrywała się ona z popieraną przez Polskę klauzulą rendez-vous, czyli spotkania za kilka lat, żeby podjąć ponowną próbę kompromisu. Polegała bowiem ona na tym, żeby "zastosować Traktat z Nicei w obecnej postaci, wypróbować go przez cztery lata i pod koniec 2008 roku zdecydować kwalifikowaną większością głosów, czy zadziałał. Wtedy zobaczylibyśmy, czy go utrzymać, jeśli trzeba poprawić, czy przejść do podwójnej większości państw i ludności, czy też do jeszcze innego systemu głosowania" - relacjonował Berlusconi.
Propozycje te nie pozwoliły jednak dojść do porozumienia i "decyzją wszystkich uczestników postanowiliśmy odłożyć sprawę na później. Nie jest to koniec rozważań, lecz po prostu kontynuacja rozważań" - podkreślił premier Włoch.
Na konferencji prasowej, która odbyła się po debacie w unijnym parlamencie, zaczął stopniowo wycofywać się z tego, co powiedział tuż przedtem na sesji plenarnej. Zapytany przez niemieckiego dziennikarza, dlaczego w ogóle wysuwał propozycję "klauzuli rendez-vous", skoro wcześniej odrzuciły ją Francja i Niemcy, odpowiedział, że już "nie pamięta, co dokładnie powiedział podczas sesji". Nastepnie zaprzeczył, że to on wysuwał propozycję klauzuli rendez-vous. "Nie grałem tą kartą, inne kraje grały tą kartą i przedstawiły tę propozycję zainteresowanym w rozmowach dwustronnych. Dowiedziałem się o tym później, podobnie jak o odpowiedzi Niemiec, którą już znałem" - tłumaczył zawile Berlusconi.
Przy okazji ujawnił też, że na szczycie padła w pewnej chwili propozycja, żeby "uznać Polskę i Hiszpanię za duże kraje poprzez przyznane im po dwóch komisarzy i po cztery dodatkowe miejsca w Parlamencie Europejskim. Ale większość innych krajów nie poparła tych pomysłów" - zastrzegł premier Włoch.
em, pap