Chiny, kraj, który niecałe trzy lata temu administracja prezydenta Georga W. Busha określała mianem "strategicznego przeciwnika", są dziś głównym wierzycielem Ameryki.
Stany Zjednoczone stają się jednym z największych państw- dłużników. Prezydent George W. Bush, uprawiając dość bezceremonialną politykę budżetową - redukcja podatków, wzrost wydatków publicznych - nadwerężył amerykański budżet w stopniu, na jaki nie pozwolił sobie żaden europejski socjaldemokrata - pisze francuski dziennik Le Mond. Na drugim końcu łańcucha ktoś to finansuje, wykupując amerykańskie bony skarbowe. Wczoraj płatnikami byli przede wszystkim Japończycy oraz, w niewielkim stopniu, Saudyjczycy czy Europejczycy. Dzisiaj rolę tę przejęli Chińczycy. W rezultacie gwałtownie rośnie współzależność gospodarcza i finansowa między USA i Chinami. W ten sposób Chiny zajmują miejsce, które w latach 80. należało do Japonii, także wykazującej ogromne nadwyżki w handlu ze Stanami Zjednoczonymi. "Trudno wyobrazić sobie Tokio stosujące szantaż polityczny wobec Waszyngtonu. Ale Pekin? W stosunku do Tajwanu administracja Busha przybrała już ton bardziej odpowiadający Pekinowi. Być może zatem prawdziwy zwrot chwili obecnej wyraża się nie w kursie dolara, lecz w nowym kursie stosunków chińsko-amerykańskich" - stwierdza Le Monde.
oj, pap