Wybory parlamentarne, które odbyły się 2 listopada zeszłego roku i zgodnie z oficjalnymi wynikami przyniosły tryumf ekipie ówczesnego prezydenta Eduarda Szewardnadzego, zostały unieważnione przez Sąd Najwyższy. Wcześniej opozycja uznała je za sfałszowane i na fali protestów doprowadziła 23 listopada do ustąpienia Szewardnadzego.
28 marca Gruzini wybiorą 150 deputowanych do 235-osobowego parlamentu. Decyzja Sądu Najwyższego unieważniła bowiem jedynie głosowanie na listy partyjne. Posłowie, którzy zdobyli miejsca w parlamencie na podstawie głosowania w 85 okręgach jednomandatowych, zachowają je.
"Trzeba jak najszybciej włączyć nowy parlament do prac, tak aby kraj mógł funkcjonować w ramach konstytucji" - skomentowała p.o. prezydent Burdżanadze.
Wybory 28 marca zakończą okres gruzińskiej "rewolucji róż" i według wszelkiego prawdopodobieństwa przypieczętują tryumf demokratycznej i prozachodniej ekipy rządzącej krajem od ustąpienia Szewardnadzego.
Na jej czele stoją Burdżanadze, minister stanu (odpowiednik premiera) Zurab Żwanija oraz prezydent-elekt Michaił Saakaszwili, który w niedzielę otrzymał w wyborach prezydenckich 96 proc. głosów.
36-letni Saakaszwili ma objąć urząd prezydenta 25 stycznia. Burdżanadze wymieniana jest jako najpoważniejszy kandydat na stanowisko przewodniczącej przyszłego parlamentu. Funkcję tę sprawowała także w parlamencie poprzedniej kadencji.
em, pap