Amerykanie aresztowali mera Faludży, Raeda Husajna Breiszę, jednego z ośmiu lokalnych urzędników, którzy podali się do dymisji po krwawym ataku na posterunek policji w czasie weekendu.
Atak partyzantów na posterunek w Faludży pochłonął w sobotę 27 ofiar śmiertelnych. W trakcie ataku napastnicy wdarli się do komisariatu, trzymając jednocześnie pod intensywnym ogniem sąsiednią kwaterę irackich sił bezpieczeństwa. Z policyjnego aresztu uwolnili kilkudziesięciu przetrzymywanych tam kryminalistów. Policja iracka była całkowicie bezradna. Z aresztu zbiegło od 20 do 85 ludzi.
Breisza złożył dymisję po incydencie, tłumacząc swą decyzję tym, że grożono mu śmiercią. Nie jest jasne, dlaczego został zatrzymany. Jego zastępca Issa al-Adaj powiedział, że Breisza nie miał zezwolenia dowództwa USA na odejście. Strona amerykańska odmówiła komentarzy.
Prawdopodobnie w czwartek zostanie wybrany następca Breiszy.
Faludża leży 60 kilometrów na zachód od stolicy Iraku, w tak zwanym trójkącie sunnickim, gdzie ataki partyzanckie są szczególnie częste.
em, pap