Rozprawa zaczęła się od wylosowania 12 sędziów przysięgłych i ich 12 zastępców spośród 180 obywateli w wieku od 30 do 60 lat, wezwanych do sądu w Arlon na południu kraju. Było to główne wydarzenie pierwszego dnia procesu.
Widząc, że Dutroux siedzi nieruchomo z głową opartą na skrzyżowanych ramionach, przewodniczący składu sędziowskiego Stephane Goux upomniał go za pośrednictwem jednego z obrońców, Xaviera Magnee: "Mecenasie Magnee, wygląda na to, że pański klient się zdrzemnął!"
Wcześniej nieokazujący żadnych emocji Dutroux odpowiedział spokojnie na pytanie sędziego o nazwisko: "Nazywam się Marc Dutroux", a na pytanie o zawód: "Nie mam zawodu". W rzeczywistości ma uprawnienia elektryka, ale prawie nie zdarzyło mu się normalnie pracować.
Już w niedzielę wieczorem Dutroux i jego obrońcy za pośrednictwem mediów zdradzili, jaka będzie ich taktyka. "Ludzie chcą wierzyć, że byłem w centrum tego wszystkiego. Mylą się. Robiłem rzeczy, których nie byłem mózgiem. Zostałem wykorzystany jako narzędzie przez innych, którzy z kolei byli narzędziem jeszcze innych" - oświadczył główny oskarżony.
"Czy Nihoul był zamieszany w porwania? Oczywiście. To on jest łącznikiem. Martin, Lelievre, Nihoul są oskarżeni o znacznie mniej poważne rzeczy od tych, które w rzeczywistości popełnili" - starał się obciążać wspólników Dutroux w oświadczeniu przekazanym komercyjnej telewizji flamandzkiej VTM.
W ślad za głównym oskarżonym postanowił wykorzystać media jego obrońca. "Czy dacie sobie wmówić, że nie było siatki pedofilskiej? Bylibyśmy jedynym krajem świata, w którym pedofile byliby izolowanymi zboczeńcami?" - pytał w zamyśle retorycznie.
Skrytykował rozdzielenie śledztwa na dwie części, z których jedną zakończono w ubiegłym roku, a druga - dotycząca ewentualnych powiązań bandy Dutroux z siatką pedofilską - ciągle trwa, mimo upłynięcia siedmiu i pół roku od czasu odkrycia zbrodni Dutroux i aresztowania go w sierpniu 1996 roku.
Media belgijskie wyrażają zdziwienie, że pierwszy dzień procesu upłynął spokojnie, bez spodziewanych manifestacji i bez tłoku przy elektronicznych bramkach, w których kontroluje się wchodzących do gmachu sądów w Arlon.
Wbrew oczekiwaniem niewielu obywateli ma ochotę obserwować proces z bliska. Być może chętnych odstraszyła niewielka liczba miejsc w sali, nieprzystosowanej do tak wielkiego procesu. Nie stawili się też rodzice dwóch najmłodszych ofiar Dutroux i jego bandy, ośmioletnich dziewczynek Julie i Melissy, które porwał w czerwcu 1995 roku.
oj, pap