"Musimy do maksimum wykorzystać wybory. Rząd (hiszpański) musi stawić czoła co najmniej trzem zamachom" - napisano w dokumencie. Czwartkowe zamachy, w których zanotowano łącznie 13 eksplozji w czterech pociągach, miały miejsce trzy dni przed wyborami.
Skłonienie Hiszpanii do wycofania jej wojsk z Iraku sprawi, że pozostali sojusznicy pójdą w jej ślady "niczym domino" - napisano w arabskim dokumencie.
Eksperci z Norweskiego Instytutu Badań nad Obronnością przyznali, że aż do czwartku nie uświadamiali sobie wagi dokumentu, jaki odnaleźli.
Także hiszpański wywiad ma już "99 procent pewności", że zamachów dokonali radykalni muzułmanie, a nie organizacja separatystów baskijskich ETA - poinformowało w sobotę prywatne radio hiszpańskie SER.
Rozgłośnia, której właściciele są powiązani z opozycyjnymi socjalistami, twierdzi, że - w przekonaniu wywiadu CNI - dowody wskazują na któreś z ugrupowań islamskich.
Władze hiszpańskie jednak uparcie twierdzą, że zamachów dokonała raczej ETA. Ponownie potwierdził to w sobotę minister spraw wewnętrznych Angel Acebes, podkreślając, że nie ma dotąd żadnych nowych dowodów, że za zamachami może stać Al-Kaida. Koronnym argumentem za tą tezą ma być to, że do zamachów użyto materiałów wybuchowych, charakterystycznych dla tej organizacji. Niektórzy eksperci wskazują jednak, że zapalniki do detonatorów były zupełnie inne, podobne do używanych przez terrorystów czeczeńskich i że ataki mogły być dziełem islamistów wyszkolonych w Czeczenii. Jak poinformowały władze rosyjskie, schwytani w ostatnich czasach terroryści czeczeńscy mieli mówić o planowanych akcjach w Hiszpanii i we Włoszech.
Obserwatorzy wskazują, że pytanie "ETA czy Al-Kaida" może mieć kapitalne znaczenie dla niedzielnych wyborów powszechnych w Hiszpanii. Jeśli wyborcy uwierzą, że winę ponosi ETA, zwalczana bez pardonu przez Partię Ludową (PP) Aznara, mogą to "wynagrodzić" konserwatystom w wyborach. Gdyby natomiast nabrali przekonania, że bardziej prawdopodobna jest wina Al-Kaidy, biorącej odwet za poparcie rządu Aznara dla wojny w Iraku, mogliby "ukarać" PP przy urnach wyborczych.
***
Zmarły w jednym z madryckich szpitali poważnie ranny mężczyzna podwyższył do 200 osób bilans ofiar śmiertelnych czwartkowych zamachów w Madrycie. Nie podano jego narodowości. Wiadomo jednak, że nie był on Polakiem.
Dotychczas potwierdzono, że wśród ofiar jest czworo obywateli polskich. W szpitalach wciąż pozostaje pięcioro rannych Polaków. Według ostatnich informacji polskiego konsulatu w Madrycie, jeden z nich w stanie bardzo poważnym przebywa na oddziale intensywnej terapii.
em, pap, III Program PR