Do nieudanej próby zamachu doszło kilka dni po tragedii na moskiewskim lotnisku Tuszyno, gdzie dwie Czeczenki, towarzyszki Mużachojewej, które przygotowywano razem z nią do akcji, wysadziły się w powietrze na koncercie rockowym, zabijając kilkanaście osób.
Obrona argumentowała, że Mużachojewa po przyjeździe do Moskwy zrezygnowała z chęci zamachu i czekała tylko na dogodną chwilę, by poddać się rosyjskim służbom. Prokurator twierdził z kolei, że gdyby nie interwencja ochroniarzy z restauracji, Mużachojewa wysadziłaby się w powietrze.
W poniedziałek ława przysięgłych jednogłośnie uznała Inguszkę za winną, nie dopatrując się okoliczności łagodzących. Sędzia Piotr Sztunder powiedział, że przy wydawaniu wyroku wzięto pod uwagę młody wiek przestępczyni, obniżając jej karę z 24 lat, które proponował oskarżyciel.
Sama oskarżona przed ogłoszeniem wyroku jeszcze raz potwierdziła, że czuje się niewinna, jeśli chodzi o zarzut terroryzmu. "Nikogo nie chciałam zabijać. Gdybym chciała kogoś zabić lub skrzywdzić, to mogłam to zrobić. Miałam nadzieję, że ktoś z was mnie tutaj zrozumie, ale ten sąd nie jest sprawiedliwy" - powiedziała.
Także jej obrończyni, Natalia Jewłapowa była niezadowolona z wyroku. Podkreślała, że "spoczywa on przede wszystkim na sumieniu przysięgłych". "Werdykt powinien być co najwyżej taki: Mużachojewa jest winna, ale zasługuje na łagodniejsze potraktowanie" - powiedziała Jewłapowa. Dodała, że przysięgli w ogóle nie wzięli pod uwagę, iż oskarżona współpracowała w śledztwie.
Obrona nie zdecydowała jeszcze, czy zamierza złożyć apelację. Oskarżenie poinformowało, że zgadza się z wyrokiem.
oj, pap