Irakijczycy wyruszyli rano w wielkim konwoju z Bagdadu do leżącej ok. 50 km na zachód Faludży. Jedzie w nim kilkadziesiąt ciężarówek wypełnionych żywnością i lekarstwami. Ludzie niosą portrety radykalnego duchownego szyickiego Muktady al-Sadra, a także zabitego niedawno przez Izrael założyciela Hamasu szejka Ahmeda Jasina. "Nie ma szyitów, nie ma sunnitów, jest tylko islamska jedność" - krzyczą.
W drodze do Faludży, która na skutek działań Amerykanów została praktycznie odcięta od świata, Irakijczyków dwukrotnie usiłowali zatrzymać żołnierze USA. W pobliżu miejscowości Abu Garib - donosi AFP - sytuacja stała się napięta; Amerykanie stawili się na dogodnych pozycjach z bronią gotową do strzału. Tłum obrzucił ich kamieniami, żołnierze ustąpili i przepuścili ludzi.
Pochód wyruszył z bagdadzkiego meczetu Um al-Kura. Tamtejsi duchowni wielokrotnie powtarzali wcześniej apele o przynoszenie do świątyni darów dla mieszkańców Faludży. Odzew wiernych - jak mówią - był imponujący. "Chcemy wyrazić solidarność z naszymi braćmi, którzy są atakowani przez amerykańskie samoloty i czołgi. Kobiety nawet sprzedają biżuterię, (żeby wspomóc mieszkańców Faludży)" - powiedział imam meczetu, szejk Ahmad Abdel Gafur al-Samaraj.
"Po trwających noc i dzień negocjacjach, iracki Czerwony Krzyż dostał od koalicji pozwolenie na dostarczenie zaopatrzenia do miasta - dodał duchowny. - Jest to pewien rodzaj dżihadu, który może także przybrać formę demonstracji, datków, albo walk. Ci, którzy są okupowani, mają prawo wystąpić przeciwko okupantowi wszelkimi środkami".
Walki w Faludży nie ustają. Świadkowie twierdzą, że w pobliżu jednej ze szkół spadł śmigłowiec amerykański. Pojawiły się też doniesienia, że w walkach w rejonie na wschód od miasta zginęło ośmiu żołnierzy amerykańskich. Siły USA nie potwierdziły dotąd tych informacji.
W 200-tysięcznej Faludży amerykańscy marines (żołnierze korpusu piechoty morskiej) prowadzą zakrojoną na szeroką skalę operację likwidacji sunnickich bojówek odpowiedzialnych za ataki na wojska koalicji. Dochodzi do ciężkich walk ulicznych. Amerykanie rzucili do akcji samoloty bojowe i czołgi. Agencja dpa poinformowała, że w czwartek rano rozgorzały tam nowe walki.
Faktyczna liczba ofiar jest zapewne większa. "Wiemy o zabitych i rannych pod gruzami w różnych miejscach, ale nie możemy do nich dotrzeć z powodu walk" - powiedział dyrektor szpitala Taher al- Issawi. AP pisze, że w Faludży zginęło od poniedziałku co najmniej trzech marines, ale strona amerykańska nie poinformowała oficjalnie o swoich stratach.
Radykalne ugrupowania palestyńskie Hamas i Islamski Dżihad potępiły "amerykańską masakrę w Iraku" oraz wezwały wszystkich Arabów i muzułmanów do wspierania "irackiego ruchu oporu". Oba ugrupowania we wspólnej ulotce zarzucają Amerykanom "ohydne zbrodnie i terroryzm". USA "ponoszą wyłączną odpowiedzialność za następstwa tych działań" - napisano.
oj, pap