Występujące w tych krajach połączenie niskich podatków z wysokimi dotacjach z unijnych funduszy strukturalnych może stać się "zabójczą mieszanką" dla miejsc pracy w niektórych niemieckich branżach - uprzedza bawarski premier. "Nie można dłużej finansować z pieniędzy niemieckich podatników przenoszenia miejsc pracy do Europy Wschodniej" - uznał.
Według bawarskiego polityka, wszystkie kraje UE powinny ustalać wysokość podatków w ramach wyznaczonego pasma. Dolna granica podatku dochodowego od osób indywidualnych mogłaby - jego zdaniem - we wszystkich krajach Unii wynosić 25 proc.
Najniższy próg podatkowy wynosi obecnie w Niemczech 15 proc., a najwyższy 42 proc.
Stanowisko Stoibera podziela wiceprzewodniczący związku zawodowego niemieckich metalowców IG Metall, Berthold Huber. "W Europie występują zbyt duże różnice w wysokości podatków. Potrzebna jest obowiązująca w całej Europie dolna granica, która musi być przestrzegana także w krajach Europy Wschodniej. To poważny mankament, którym UE musi się wreszcie zająć" - oświadczył Huber.
Z kolei niemiecki minister finansów Hans Eichel powiedział "BamS", że rząd nie akceptuje "podatkowego dumpingu".
Natomiast kanclerz Gerhard Schroeder krytykował w połowie marca zbyt niskie w porównaniu do poziomu w UE opodatkowanie przedsiębiorstw w krajach przystępujących do Wspólnoty i zapowiedział, że poruszy ten temat w rozmowach z władzami zainteresowanych państw.
Schroeder wytknął krajom środkowo- i wschodnioeuropejskim, że prowadzą politykę podatkową, która nie zapewnia im własnych środków na finansowanie rozbudowy infrastruktury, lecz skazuje je na transfery z Brukseli.
Zdaniem kanclerza, niskie podatki dla przedsiębiorstw są - obok konkurencji wynikającej z niskich kosztów pracy w nowych krajach Unii - sprawą, która jest dla Piętnastki poważnym problemem. "Nie wolno o tym milczeć" - uważa Schroeder.
Wiele niemieckich koncernów, w tym Siemens, rozważa możliwość przeniesienia się do krajów środkowo- i wschodnioeuropejskich.
sg, pap