Starając się zapanować nad zdenerwowaniem, Sabine Derdenne opowiadała, jak oskarżony gwałcił ją wielokrotnie. Jeśli była uległa, czasem pozwalał jej oglądać telewizję. W przeciwnym wypadku musiała pozostawać zamknięta w piwnicy lub sprzątać cały dom.
"Chciałabym dowiedzieć się od niego, który zarzucał mi zły charakter, dlaczego mnie nie zabił" - powiedziała przed sądem.
Zeznając do mikrofonu w klatce z kuloodpornego szkła, najbardziej znienawidzony człowiek w Belgii oświadczył z ławy oskarżonych, że nigdy nie zamierzał zabić Sabine. "Przyznaję, że wykorzystywałem ją i za to biorę odpowiedzialność" - powiedział.
Pod koniec zeznań Sabine zasłabli rodzice dwóch innych ofiar Dutroux, obecni na procesie - matka Laetitii Delhez, drugiej dziewczyny, która przeżyła uprowadzenie, i Pol Marechal, ojciec An Marechal, jednej z czterech dziewczynek, o których śmierć oskarżany jest sądzony pedofil. Obydwoje zostali przewiezieni do szpitala ma obserwację. Zapewniono, że ich stan nie jest poważny.
Proces, który toczy się od 1 marca, dotyczy uprowadzenia przez Dutroux i jego wspólników sześciu dziewczynek, w tym czterech zmarłych w okresie uwięzienia. Poza Sabine Derdenne przeżyła jedynie 14-letnia wówczas Laetitia Delhez, która ma zeznawać przed sądem we wtorek. W poniedziałek była obecna w sądzie i przysłuchiwała się zeznaniom Sabine.
Siedem pierwszych tygodni procesu nie pozwoliło rozstrzygnąć definitywnie kluczowej kwestii tej sprawy, która w 1996 r. wstrząsnęła Belgią: czy pedofil uprowadzał swe ofiary dla zaspokojenia własnych popędów, na co wydaje się wskazywać wynik śledztwa, czy też dziewczynki miały być przekazywane rozległej siatce pedofilskiej, jak utrzymuje sam oskarżony.
em, pap