Rzecznik sił USA w Iraku, generał Mark Kimmitt odpowiedzialność za uszkodzenia, jakim w trakcie piątkowych walk uległ meczet Alego w Nadżafie - jedno z głównych szyickich sanktuariów - przypisał bojownikom szyickiego radykała Muktady al-Sadra. Powiedział wprawdzie, że nic mu nie wiadomo na ten tema, dodał jednak: "Mogę tylko wam powiedzieć, że patrząc na to, skąd strzelaliśmy i skąd strzelała milicja Muktady, postawiłbym swe pieniądze, że spowodował to Muktada". Według Kimmitta, bojownicy szyiccy używają obiektów religijnych "bardziej jako ludzkich tarcz".
"Oczywiście pojmujemy strategiczne znaczenie sanktuarium imama Alego. Koalicja ma olbrzymi szacunek dla religii szyickiej, dla religii szyickiego islamu. Chcemy uczynić wszystko, co możliwe, by zapobiec rozszerzeniu się tego zaniepokojenia z Muktady na coś znacznie większego od Muktady" - powiedział Kimmitt na konferencji prasowej w Bagdadzie.
Z kolei rzecznik Muktady al-Sadra Kajs al- Chazali w rozmowie z Associated Press przypisał Amerykanom odpowiedzialność za ostrzelanie meczetu.
Słynny meczet stanowi jednocześnie mauzoleum Alego - zięcia i kuzyna Mahometa, zarazem protoplasty szyizmu. Ali zginął w 661 roku w pobliskiej Kufie, a miejsce jego pochówku w powstałym później mieście Nadżaf jest celem masowych szyickich pielgrzymek.
Amerykańskie czołgi, korzystające ze wsparcia śmigłowców i artylerii, atakowały w centrum Nadżafu pozycje bojowników al-Sadra. Przez wiele godzin słychać było eksplozje i strzały z ciężkiej broni maszynowej.
Jeden z ludzi al-Sadra powiedział w piątek wczesnym popołudniem, że w walkach zginęło 10 członków Armii Mahdiego, jak nazywają siebie zwolennicy szyickiego radykała.
em, pap