Miejscowa ludność również od początku mówiła, że Amerykanie zmasakrowali weselników.
Dowództwo wojsk USA cały czas utrzymywało, że większość zabitych w osadzie Mogr al-Diib stanowili zagraniczni dżihadyści, którzy przeniknęli tam przez biegnącą w pobliżu granicę syryjską - Wśród ruin Mogr al-Diib żołnierze nie znaleźli żadnych śladów wesela - mówi. Rzecznik dowództwa amerykańskiego generał Mark Kimmitt przyznał jednak, że podczas ataku zabito sześć kobiet i że być może coś tam świętowano. "Źli ludzie także urządzają przyjęcia" - powiedział.
Bez względu na to, jak wygląda prawda, wśród Irakijczyków, zniecierpliwionych trwającą 14 miesięcy okupacją i oburzonych wypadkami dręczenia więźniów, nowy incydent może umocnić przekonanie, że Amerykanie są brutalni i postępują nieudolnie.
Bertrand Ramcharan, pełniący obowiązki komisarza ONZ do spraw praw człowieka, powiedział, że nawet jeśli część osób obecnych w osadzie Mogr al-Diib zajmowała się przestępczą działalnością, w żadnym wypadku nie usprawiedliwia to "masakry" urządzonej tam przez amerykańskie śmigłowce i pojazdy pancerne.
Na domiar złego wideo pojawiło się w telewizji arabskiej w dniu, gdy Waszyngton przedstawił w ONZ propozycję przedłużenia swej obecności wojskowej w Iraku po przekazaniu władzy Irakijczykom.
Amerykańsko-brytyjski projekt rezolucji zgłoszony w Radzie Bezpieczeństwa ONZ przewiduje, że 30 czerwca władzę w Bagdadzie obejmie suwerenny iracki rząd tymczasowy i zezwala na stacjonowanie wojsk wielonarodowych za zgodą Iraku, na razie na rok. Jako suwerenne państwo, Irak odzyska kontrolę nad wydobyciem ropy naftowej, choć przy międzynarodowym monitoringu.
Wideo i relacje tych, którzy przeżyli atak nie pomogą także Bushowi, który wieczorem (o drugiej nad ranem we wtorek czasu polskiego) wygłosi od dawna przygotowywane przemówienie telewizyjne do narodu, aby przedstawić swą strategię w Iraku. Maleją także szanse Busha na zwycięstwo w listopadowych wyborach prezydenckich, bo coraz więcej Amerykanów kwestionuje koszty i sens operacji irackiej.
Bush, którego notowania w sondażach spadły z powodu Iraku do rekordowo niskiego poziomu 42-46 procent, przemówi do rodaków w akademii wojskowej w Carlisle (stan Pensylwania) i zamierza zapewnić ich, że ma konkretny plan przekazania tam władzy Irakijczykom i powściągnięcia spirali przemocy.
W ostatnich dziesięcioleciach żaden prezydent USA, który niecałe pół roku przed wyborami był tak mało popularny jak Bush, nie pozostał w Białym Domu na drugą kadencję. "Paniki nie ma, ale jest spory niepokój" - powiedział anonimowy urzędnik administracji USA.
Iracki rząd tymczasowy ma powstać w chwili, gdy sondaże pokazują, że tylko 7 procent Irakijczyków uważa Amerykanów za wyzwolicieli, a przeszło 40 procent mówi, że poczułoby się bezpieczniej, gdyby wojska USA już teraz opuściły Irak.
em, pap