We wtorek minister spraw zagranicznych Włodzimierz Cimoszewicz powiedział w radiowych "Sygnałach Dnia", że szanse na szybki kompromis w kwestii Traktatu Konstytucyjnego są raczej niewielkie. Zaznaczył, że nie jest pewien, czy uda się kwestię Traktatu rozwiązać za przewodnictwa Irlandii.
Dodał, że Polska jako jedyna broni jeszcze "filozofii nicejskiej" w debacie nad systemem głosowania w Radzie UE. "Nikt poza nami nie powiedział dobrego słowa o procedurze nicejskiej" - przyznał Cimoszewicz.
Zgodnie z systemem zaproponowanym w projekcie unijnej konstytucji, popieranym głównie przez Franje i Niemcy, Rada Ministrów UE ma podejmować decyzje głosami ponad połowy krajów członkowskich reprezentujących 60 proc. ludności UE. Tymczasem system przyjęty w Nicei dawał Polsce i Hiszpanii siłę głosu niewiele mniejszą od Francji i Niemiec.
Rostowski przypomina, że Polska była w największym stopniu oskarżana o doprowadzenie do fiaska szczytu UE w Brukseli w grudniu ubiegłego roku o egoizm i niezrozumienie zasad rządzących Europą. "Głównym powodem, dla którego Polska sprzeciwia się podwójnej większości 50/60, jest obawa, że system ten przyczyni się do wzmocnienia Francji i Niemiec wewnątrz Unii". System zaproponowany przez Konwent Europejski umożliwia im bowiem w sojuszu z jednym większym krajem albo paroma mniejszymi zablokowanie jakiejkolwiek decyzji - uważa autor publikacji w "FT".
"Dobrze rozumiejąc, jak działa Europa, polscy politycy postkomunistyczni czują się, jakby byli w zaskakująco znajomych okolicznościach, gdzie duży decyduje, a mały ma się zamknąć" - konkluduje Rostowski.
em, pap