Shamzai został zastrzelony, gdy wsiadał do samochodu przed swym meczetem w Karaczi. Kule zamachowców trafiły również jego syna, innego krewnego, ochroniarza i kierowcę.
Jak powiedział Reuterowi przedstawiciel pakistańskich sił bezpieczeństwa w Karaczi Aftab Sheikh, było powszechnie wiadome, że życie Shamzaia jest zagrożone i rząd przydzielił mu ochroniarzy.
"To było zabójstwo z premedytacją, według naszych informacji, uczestniczyło w nim od 10 do 12 ludzi. To kontynuacja niedawnych aktów przemocy i terroryzmu" - zaznaczył Aftab Sheikh.
Na wiadomość o śmierci muftiego grupki jego zwolenników wyległy na ulice w różnych dzielnicach Karaczi, obrzucając kamieniami samochody i paląc opony. W pobliżu prowadzonej przez Shamzaia szkoły religijnej w śródmieściu Karaczi zgromadziły się tysiące ludzi, wielu z nich z pałkami w rękach. Tłum ten podpalił dwa banki, kilka sklepów i stację benzynową. Policja użyła gazu łzawiącego i broni palnej, do jednego ze szpitali przywieziono dwóch demonstrantów z ranami postrzałowymi.
Ishratul Ibal, gubernator prowincji Sindh, w której leży 14- milionowe Karaczi, wezwał do zachowania spokoju. "Apeluję do ludności i także do jego zwolenników, wszyscy równo odczuwamy gniew, ale współpracujcie z nami i z pewnością schwytamy jego zabójców" - powiedział gubernator w telewizji Geo.
Minister do spraw religii Ijazul Haq uznał zabójstwo muftiego za akt terroru. "To jest wyłącznie terrorystyczny akt, dokonany przez tych, którzy chcą anarchii i chaosu i którzy dążą do międzyreligijnych napięć" - oświadczył w pakistańskiej telewizji.
Krwawe akty przemocy między sunnicką większością i szyicką mniejszością są w Pakistanie na porządku dziennym. Wcześniej w maju piętnastu szyitów zginęło w Karaczi w samobójczym zamachu bombowym na ich meczet.
W 2001 roku, wkrótce po zamachach w Nowym Jorku i Waszyngtonie, delegacja pakistańskich duchownych z Shamzaiem na czele odwiedziła przywódcę afgańskiego reżymu talibów, mułłę Omara, przywożąc mu posłanie od rządu Pakistanu. Według niektórych źródeł, Shamzai odbył wtedy z Omarem poufną rozmową i w jej trakcie zapewnił, że talibowie mają poparcie pakistańskiego duchowieństwa, wbrew życzeniu prezydenta państwa Perveza Musharrafa.
ss, pap