Do zamachu przyznał się najgroźniejszy dziś terrorysta w Iraku - Abu Musab al-Zarkawi, związany z Al-Kaidą.
"Brygady Dżamiat al-Tawhid i Dżihadu zorganizowały na drodze do międzynarodowego portu lotniczego w Bagdadzie zasadzkę na dwa samochody, należące do CIA; w każdym z nich jechało czterech ludzi. Po zaciekłej bitwie mudżahedini spalili samochody i tych, którzy się w nich znajdowali" - głosi oświadczenie.
"Washington Post" napisał w niedzielę w wydaniu internetowym, że dwa duże samochody z napędem na cztery koła zostały w sobotę zaatakowane na drodze do międzynarodowego portu lotniczego w Bagdadzie. Napastnicy, którzy podjechali kilkoma samochodami, otworzyli ogień z granatników przeciwpancernych i karabinów. Przedstawiciele sił amerykańskich potwierdzili - informuje "Washington Post" - że w ataku zginęło czterech pracowników ochrony - dwóch Amerykanów i dwóch Polaków.
Zarkawi jest ścigany przez Amerykanów listem gończym; za jego schwytanie obiecali nagrodę 10 mln dolarów. Grupa związana z Zarkawim przeprowadza w Iraku liczne zamachy; jest m.in. odpowiedzialna za atak, w którym 17 maja zginął przewodniczący irackiej Rady Zarządzającej Izzedin Salim. Według niektórych źródeł, Zarkawi miał też osobiście ściąć w maju głowę amerykańskiemu zakładnikowi Nicholasowi Bergowi.
sg, pap