Litwa wybierała 13 europejskich parlamentarzystów - spośród 241 kandydatów 13 partii politycznych.
Wybory do PE odbyły się jednocześnie z przedterminowymi wyborami prezydenckimi. Po obliczeniu wyników z połowy okręgów wyborczych okazało się, że spośród pięciu kandydatów najwięcej głosów uzyskali: były prezydent Valdas Adamkus - 29,5 proc. oraz przewodnicząca partii chłopskiej "Nowa Demokracja", posłanka Kazimiera Prunskiene - 21,5 proc.
Wszystko wskazuje więc na to, że za dwa tygodnie, w drugiej turze wyborów prezydenckich, o stanowisko szefa państwa będą walczyli Valdas Adamkus i Kazimiera Prunskiene.
O fotel prezydenta walczyło pięciu kandydatów: były prezydent Valdas Adamkus, wiceprzewodniczący partii socjaldemokratycznej, Czeslovas Jurszenas, jedna z liderek partii socjalliberalnej, Vilija Blinkevicziute oraz negocjator Litwy z UE, Petras Ausztreviczius.
Frekwencja w litewskich wyborach: do PE i prezydenckich - sumując głosowanie w dniu wyborów i wcześniejsze głosowanie za pośrednictwem poczty - wyniosła 46,05 proc.
Dla politologów wynik niedzielnych przedterminowych wyborów prezydenckich na Litwie nie jest zaskoczeniem.
"Adamkus prowadził w sondażach przedwyborczych. Prunskiene natomiast wiele zyskała po tym, gdy, w przeddzień wyborów, zdymisjonowany prezydent Rolandas Paksas zaapelował o głosowanie na nią. Druga pozycja Kazimiery Prunskiene świadczy o tym, że Paksas jest ciągle bardzo popularny w kraju. Jest to naturalne, ludzie tak szybko nie zmieniają swej orientacji" - powiedział PAP politolog Antanas Kulakauskas.
Kulakauskas zaznacza, że walka o stanowisko szefa państwa w drugiej turze, za dwa tygodnie, jeżeli wyniki wyborów kardynalnie się nie zmienią, będzie walką polityczno-ideologiczną.
"Adamkus i Prunskiene to są dwie skrajności wśród pięciu kandydatów. Adamkus reprezentuje zdecydowanie prozachodnią politykę, Prunskiene opowiada się za większą współpracą ze wschodem. To będzie ciekawa walka" - zapowiada Kulakauskas.
em, pap