Dalszych 20.030 urzędników zostanie przeniesionych z Londynu w teren.
W ocenie związków zawodowych tak dużej redukcji nie da się osiągnąć przez przeniesienie pracowników z administracji do czynności produkcyjnych i konieczne będą przymusowe zwolnienia.
Przedstawiciele związków zawodowych twierdzą, że nie ma automatycznego związku między redukcją zatrudnienia w administracji i wzrostem efektywności jej działania, a bywają sytuacje, że skutek jest odwrotny.
Przegląd, czwarty już realizowany przez Browna od objęcia przez niego urzędu ministra finansów w 1997 roku, sugeruje, że priorytetem, który znajdzie wyraz w manifeście Partii Pracy na najbliższe wybory, będzie zwiększenie nakładów na służby publiczne.
Potrzebę oszczędności w administracji akcentowała też opozycyjna partia konserwatywna, ale jej propozycje w zestawieniu z inicjatywą Browna wydają się nieśmiałe.
Kadencja obecnego parlamentu upływa w połowie 2006 roku.
Realna zwyżka nakładów ma objąć resorty zdrowia, oświaty, obrony, spraw wewnętrznych, sektor transportu i międzynarodowej pomocy dla krajów rozwijających się. Na mieszkania socjalne (wzrost nakładów o 40 proc.), subsydia dla budynków służących celom komercyjnym itp. Brown chce przeznaczyć dodatkowy miliard funtów. Obok wydatków na mieszkania socjalne (traktowanych jako wydatki na służby publiczne, ponieważ eksplozja cen na rynku nieruchomości powoduje, że ich pracowników nie stać na kupno mieszkania) najbardziej wzrosną nakłady na pomoc dla zagranicy - realnie o 9,2 proc.
"Cięcia w połączeniu z innymi środkami, mającymi na celu zwiększenie efektywności, mogą przynieść 21,5 mld funtów oszczędności rocznie. Sumy te zostaną przeznaczone na najważniejsze służby publiczne" - powiedział Brown.
Realna (powyżej inflacji) zwyżka nakładów na resorty obrony i spraw zagranicznych na poziomie 1,4 proc. jest znacznie niższa niż np. na naukę (zwyżka o 5,8 proc.), transport (4,5 proc.) czy nawet na kulturę (2,3 proc.).
W ocenie "Financial Timesa" "budżet resortu obrony jest obecnie realnie niższy niż w 1997 roku, gdy laburzyści doszli do władzy, mimo że armia brytyjska wzięła na siebie dodatkowe zobowiązania w Afganistanie i Iraku".
Gazeta sądzi, że resort obrony będzie szukał oszczędności, rezygnując ze starszych modeli sprzętu i uzbrojenia, m.in. samolotów rozpoznania morskiego Harrier, wcześniejszych wersji czołgów Challenger i myśliwców Jaguar.
Eksperci oceniają, że armii brytyjskiej brak ok. 3,8 tys. ludzi.
ss, pap