Amerykanie, oskarżeni o torturowanie Agańczyków w prywatnym więzieniu, na razie nie składali zeznań. Idema powiedział później, że zarzuty o maltretowanie zostały zmyślone. "Amerykańskie władze zdawały sobie sprawę z tego, co robiliśmy, mieliśmy ich pełne poparcie". Idea twierdził, że on i jego ludzie aresztowali "bardzo poszukiwanych terrorystów" i byli w stałym kontakcie z urzędnikami "najwyższego szczebla" z amerykańskiego Departamenu Obrony.
Departament Obrony USA zaprzecza, jakoby Heather Anderson, na którą powołuje się Idema, pracowała dla Pentagonu, a pragnący zachować anonimowość przedstawiciel tej instytucji powiedział, że nie ma żadnych dowodów, aby Idema lub jego koledzy byli w kontakcie z Departamentem Obrony.
Jednak przedstawiciel sił zbrojnych USA w Afganistanie major Jon Siepmann przyznał, że armia USA przez miesiąc przetrzymywała Afgańczyka, którego - jak twierdzą samozwańczy antyterroryści - przekazali jej 3 maja. "Był to człowiek, którego podejrzewaliśmy o to, że znajduje się na naszej liście poszukiwanych i dlatego go przejęliśmy" - powiedział Siepmann. Z kolei inny przedstawiciel amerykańskiej armii major Rick Peat powiedział w środę, że nic nie wie o przekazaniu więźnia. Jego nazwiska nie podano.
Przedstawiciele afgańscy i amerykańscy pozostawili otwartą kwestię, czy oskarżeni, którym grozi w Afganistanie do 20 lat więzienia, mogliby zostać przekazani do Stanów Zjednoczonych, aby tam stanąć przed sądem.
Były komandos Idema przyjechał do Afganistanu w roku 2001. Stał się znany, gdy zaproponował zachodnim stacjom telewizyjnym, że sprzeda im kasetę z nagranym rzekomym szkoleniem bojówkarzy Al- Kaidy. Aresztowani Amerykanie pracowali dla afgańskiej firmy handlowej. Grozi im do 20 lat więzienia.
em, pap