Zamieszkana przez muzułmanów, ale świecka Turcja postrzegana jest jako potencjalny cel ataków islamskich fundamentalistów. Obawy wzrosły po listopadowych zamachach Al-Kaidy na izraelskie i brytyjskie obiekty w Stambule, w których zginęło ponad 60 osób.
Przyczyną wypadku była jednak prawdopodobnie nadmierna prędkość. Szybkobieżne pociągi, od 4 czerwca kursujące między Stambułem a Ankarą, pokonując 600-kilometrową trasę w ciągu pięciu godzin z prędkością dochodzącą do 150 km na godzinę. Jak ostrzegało od początku wielu ekspertów, trasa ta nie została przystosowana do ruchu szybkobieżnego. Zastępca dyrektora generalnego tureckich kolei Ali Kemal Ergulec twierdzi co prawda, że w miejscu, w którym doszło do katastrofy, pociągi szybkobieżne jeżdżą wolniej - z prędkością75-80 kilometrów na godzinę. Jednak pasażerowie mówią, że pociąg jechał z wielką prędkością i trząsł się na zakrętach. "Tuż przed wypadkiem nasz wagon zaczął się gwałtownie przechylać na lewo, a potem przewrócił się na prawy bok" - relacjonował jeden z pasażerów Orcun Acabey.
Przedstawiciele dyrekcji biorą też pod uwagę mechaniczną awarię jako przyczynę katastrofy. Według nich, najpierw mógł się wykoleić ostatni wagon, który wyrwał z szyn te jadące przed nim.
Premier Recep Tayyip, który odwołał wizytę w Bośni, by przyjechać na miejsce wypadku, podał też zweryfikowaną liczbę ofiar. "Informacje, które otrzymaliśmy ze szpitali, wskazują, że jest około 36 osób zabitych i około 68 naszych obywateli rannych" - powiedział. Potem liczba rannych została skorygowana na 79. Poprzedni bilans, podany przez tureckie centrum kryzysowe, mówił o 139 ofiarach śmiertelnych i 57 rannych.
Do katastrofy doszło w czwartek wieczorem koło miejscowości Pamukova w prowincji Sakarya. Wykoleiły się i powpadały na siebie co najmniej cztery z pięciu wagonów szybkobieżnego pociągu Stambuł-Ankara, którym jechało 234 pasażerów i dziewięć osób obsługi. . Do wypadku doszło 184 km od Stambułu, mniej więcej w połowie drogi do Ankary, o godz. 19.45 czasu lokalnego (18.45 czasu polskiego).
W stan gotowości postawiono okoliczne szpitale. Na miejsce katastrofy przybyło wojsko, żołnierze udzielali pomocy rannym.
"Ratownicy używali ciężkiego sprzętu, by podnieść wagony i sprawdzić, czy są w nich jeszcze zabici lub ranni" - poinformował w telewizji Feridun Turan, burmistrz miasta Pamukova, koło którego wydarzyła się katastrofa.
ss, em, pap