Jeden z dowódców afgańskich twierdzi, że w trakcie boju na falach radiowych słychać było rozmowy i komendy po arabsku i czeczeńsku. Miałoby to świadczyć o udziale cudzoziemskich bojowników Al-Kaidy w walkach.
Strzelanina wywiązała się już w poniedziałkową noc, gdy dziesiątki bojowników Al-Kaidy przypuściły atak na posterunek graniczny w prowincji Chost (ok. 200 kilometrów na południe od Kabulu). Napastnicy uzbrojeni byli w pociski rakietowe i moździerzowe oraz broń maszynową.
Zaatakowanym na pomoc pośpieszyło amerykańskie lotnictwo - bombowce B-1, maszyny A-10 oraz śmigłowce bojowe. Talibowie zmuszeni zostali do odwrotu.
Chost graniczy z pakistańską prowincją Waziristan, gdzie mają się ukrywać talibowie i obcy najemnicy. Waziristan zamieszkany jest przez plemiona pusztuńskie, z których rekrutują się także afgańscy, muzułmańscy ortodoksi.
Szturm na posterunek graniczny mógł być odwetem za niedawną serię aresztowań czołowych postaci Al-Kaidy w Pakistanie. W ostatnich miesiącach obserwuje się też nasilenie działań antyrządowych w związku ze zbliżającymi się październikowymi wyborami prezydenckimi w Afganistanie.
em, pap