Podkreślił, że nie może być mowy o nowym rozejmie z sadrystami. "Oni naruszają rozejm w każdym momencie. Każdego dnia dochodzi do ataków na irackich policjantów" - mówił.
Premierowi Alawiemu towarzyszyli ministrowie spraw wewnętrznych i obrony.
Kilka godzin po apelu premiera dwa amerykańskie śmigłowce bojowe zaatakowały pozycje zwolenników al-Sadra w Nadżafie. Według relacji świadków, śmigłowce ostrzelały rakietami pozycje sadrystów niedaleko starego cmentarza w Nadżafie.
Według informacji miejscowych szpitali, od piątku do niedzieli w walkach w Nadżafie, zginęło co najmniej 87 Irakijczyków a blisko 300 zostało rannych. Armia amerykańska, według własnych danych, straciła pięciu żołnierzy.
***
Współpracownik radykalnego przywódcy szyickiego Muktady al-Sadra określił zaoferowaną dzień wcześniej rebeliantom przez premiera Ijada Alawiego amnestię, a także zaproszenie do udziału w wyborach w styczniu 2005 roku jako "czyste oszustwo".
"Ijad Alawi działa jak dyktator Saddam Husajn" - powiedział szejk Abdul Hadżi al- Darradżi.
Według szejka al-Darradżiego, premier Alawi polecił gubernatorowi Nadżafu "zorganizowanie pierwszej fazy zniszczenia miasta i dał zielone światło dla przyszłej operacji militarnej". "Alawi - podkreślił współpracownik al-Sadra - pokazał swoje prawdziwe oblicze. Jest on zdecydowany wyeliminować Muktadę al-Sadra i reprezentowany przez niego ruch".
Al-Darradżi potwierdził, że radykalny przywódca szyicki znajduje się obecnie w Nadżafie i "jest zdecydowany bronić miasta".
em, pap