"Walczcie dalej nawet wówczas, gdyby wzięto mnie do niewoli lub gdybym zginął śmiercią męczennika" - zaapelował Muktada al-Sadr do swoich zwolenników.
Przywódca Armii Mahdiego dodał jednak, że nadal pragnie jedności kraju; jak pisze agencja Reutera, podziękował też "tym wszystkim, którzy usiłują doprowadzić do pokojowego rozwiązania obecnego kryzysu".
W poniedziałek al-Sadr zapowiadał, że będzie stawiać opór "do ostatniej kropli krwi" i nigdy nie opuści Nadżafu. Jednak we wtorek, jak podała telewizja CNN, Sadr wydał oświadczenie, w którym zapewnia, że z zadowoleniem przyjąłby pomoc ONZ w rozwiązaniu kryzysu.
"Nie mam nic przeciwko współdziałaniu (z Narodami Zjednoczonymi) - głosi oświadczenie Muktady al Sadra. - Mamy nadzieję, że taka interwencja w tych ciężkich czasach pomogłaby ustanowić pokój i położyć kres wojnom i okupacji".
Od zeszłego tygodnia amerykańska piechota morska walczy w Nadżafie z bojówkami Armii Mahdiego, milicji al-Sadra. W środę od rana walki toczyły się nadal.
sg, pap