Komisja wyborcza podała, że za Chavezem opowiedziało się 58,25 proc. wyborców, przeciwko - 41,74 proc. Frekwencja wyniosła co najmniej 73 proc. i była rekordowo wysoka. Niektórzy w kolejkach do lokali wyborczych stali po 16 godzin.
Na wieść o takich wynikach zwolennicy populistycznego prezydenta odpalili petardy i skakali z radości na ulicach Caracas. Opozycja oskarżyła władze o sfałszowanie wyborów. "Nie mamy wątpliwości, że wygraliśmy" - powiedział jeden z opozycyjnych liderów Haydee Deutsch.
Inny przedstawiciel opozycji Henry Ramos Allup ubolewał nad manipulacjami i fałszerstwami, "które były szyte grubymi nićmi". Liczby podawane przez opozycję to 59 proc. na "tak", czyli za odsunięciem prezydenta i 40,6 proc. przeciwko.
Dwóch opozycyjnych członków komisji wyborczej zdystansowało się od oficjalnie ogłoszonych danych, informując, że podczas liczenia nie przestrzegano wszystkich procedur i podanych oficjalnie liczb dostatecznie nie zweryfikowano.
Opozycja zapowiedziała, że poprosi międzynarodowe organizacje o zbadanie wszystkich nieprawidłowości. Obserwatorzy z byłym prezydentem USA Jimmym Carterem na czele na razie nie zgłaszali zastrzeżeń, ale dotąd nie wydali ostatecznego komunikatu.
Reuter podał, że długo przed ogłoszeniem wyników w pałacu prezydenckim Miraflores rozpoczęło się świętowanie. Po ogłoszeniu wyników ubrany w czerwoną bluzę Chavez wyszedł na balkon rezydencji i przemówił do tłumu.
"Akceptujemy stanowisko tych, którzy powiedzieli +tak+, ale także chcielibyśmy, aby zaakceptowali oni to zwycięstwo jako zwycięstwo narodu" - powiedział w pojednawczym tonie, i podziękował Bogu za wygraną.
Wenezuelska opozycja to luźna koalicja organizacji przedsiębiorców i związkowców, których jednoczy tylko sprzeciw wobec Chaveza. Jego zwolennicy z kolei to głównie biedota, o której sympatię lewicowy przywódca potrafi zabiegać.
Ostatnio Wenezuela, piąty eksporter ropy na świecie, zarobiła krocie na zwyżkach cen surowca na rynku międzynarodowym. Chavez hojną ręką dołożył pieniędzy na wydatki socjalne, zyskując wdzięczność ubogich Wenezuelczyków.
Takie korzystanie z zasobów ropy, a także zażyłość Chaveza z Fidelem Castro i arogancki sposób sprawowania władzy budzą wściekłość lepiej sytuowanych. Pod trwającymi od 1998 roku rządami Chaveza Wenezuelczycy podzielili się na jego radykalnych zwolenników i przeciwników.
Na wieść o zwycięstwie Chaveza światowe rynki ropy zareagowały optymistycznie spadkiem cen surowca, bowiem kontynuowanie jego prezydentury zapewnia - przynajmniej na razie - nieprzerwany eksport wenezuelskiej ropy.
sg, pap