Boscastle - jedna z najbardziej malowniczych miejscowości turystycznych i jeden najstarszych portów rybackich w Kornwalii - leży w miejscu, gdzie spotykają się dwie doliny i trzy rzeki. Woda wdarła się tam, porywając samochody i drzewa.
Poważnie uszkodzonych zostało wiele budynków, w tym niektóre liczące kilkaset lat. Wielu ludzi zostało odciętych od świata. "To była koszmarna noc. Parter mojego hotelu jest zalany, na szczęście gościom nic się nie stało" - powiedziała telewizji BBC właścicielka hotelu Ruth Watts.
Wtorkowy poranek w Boscastle jest słoneczny, ale w ciągu dnia spodziewane są dalsze opady. Ratownicy wciąż przeszukują miejsca, gdzie mogą być uwięzieni ludzie. Rozpoczęto też wstępne szacowanie strat.
W ewakuacji brało udział aż 7 śmigłowców i wiele łodzi. Policja prosi wszystkich, którzy wyjechali z Boscastle na krótko przed powodzią, by potwierdzili, że są bezpieczni. Wciąż nieznane są losy kilkunastu osób. Media podają numer specjalnej infolinii, w której można zasięgnąć informacji o bliskich przebywających w zagrożonym rejonie.
Ludzie podkreślali profesjonalizm służb ratowniczych. "Bardzo spokojnie robią dokładnie to, co należy zrobić" - mówili. Również wicepremier Prescott pozytywnie ocenił ich działania.
Gazety przytaczają przykłady dramatycznych sytuacji - jedna osoba dostała ataku serca, inna pilnie potrzebowała dializy - obie pomyślnie dowieziono do szpitala. Kilkumiesięczne niemowlę, uwięzione z rodzicami w samochodzie, zostało wciągnięte do śmigłowca w plecaku zawieszonym na szyi ratownika.
sg, pap