Moskiewski korespondent agencji Associated Press sugerował natomiast w nocy z wtorku na czwartek, iż Moskwa będzie obecnie bardziej stanowczo domagać się ekstradycji osób podejrzanych o związki z terroryzmem, licząc na to, że po ostatniej fali zamachów w Rosji państwa zachodnie zmienią podejście do kwestii udzielania azylu separatystom czeczeńskim.
Rosyjskie MSZ poinformowało już we wtorek wieczorem o planowanych "dodatkowych środkach" w celu sprowadzenia takich osób do Rosji. Są wśród nich korzystający z azylu w W. Brytanii Achmed Zakajew, współpracownik jednego z przywódców separatystów Asłana Maschadowa oraz były członek rządu Maschadowa Ilias Achmadow, który uzyskał azyl w Stanach Zjednoczonych.
"Już wstępne wyniki śledztwa w sprawie zamachu terrorystycznego w Biesłanie wskazują na udział Maschadowa i jego pachołków" - głosi oświadczenie rosyjskiego MSZ.
Wzięcie zakładników i inne niedawne zamachy - kontynuuje MSZ - "pomogą wielu na Zachodzie, gdzie Zakajew i Achmadow znaleźli azyl polityczny, ujrzeć prawdziwe oblicze terroru i zrozumieć miarę [zachodnich] iluzji". "Nie może być podwójnych miar ani tolerancji dla przestępców. Od dawna już nadszedł czas na wyzbycie się uprzedzeń w stosunkach z Rosją" - czytamy.
W komunikacie podkreśla się, że Rosja dostarczyła już niezaprzeczalnych dowodów, które powinny doprowadzić do ekstradycji Zakajewa i Achmadowa.
AP zwraca uwagę, że oświadczenie MSZ wydano po tym, jak również prezydent Władimir Putin, podczas poniedziałkowego wieczornego spotkania z dziennikarzami zagranicznymi, oskarżył Zachód o stosowanie podwójnych standardów w stosunku do Czeczenii, twierdząc, iż niektóre zimnowojenne elementy w rządach zachodnich są bardziej zainteresowane osłabieniem Rosji niż walką z terroryzmem.
Ministerstwo spraw wewnętrznych w Londynie, zgodnie z praktyką niewypowiadania się na temat wniosków o ekstradycję, ani nie potwierdza, ani nie dementuje doniesień o ewentualnym otrzymaniu od Moskwy żądania ekstradycji Zakajewa.
Zakajew, podobnie jak Maschadow, odciął się od wydarzeń w Biesłanie, a występująca w jego imieniu aktorka Vanessa Redgrave oświadczyła, że był aktywnie zaangażowany w negocjacje mające na celu uwolnienie dzieci, trzymanych w charakterze zakładników.
Szef rosyjskiego sztabu generalnego Jurij Bałujewski oświadczył z kolei, że Rosja jest gotowa do uderzenia na bazy terrorystów w każdym zakątku świata. "Użyjemy wszystkich środków, aby zlikwidować bazy terrorystów we wszystkich regionach świata. Niemniej nie oznacza to, że przypuścimy atak nuklearny" - powiedział.
Tymczasem zastępca prokuratora generalnego Rosji Siergiej Fridinski poinformował, że zidentyfikowano ciała 12 z 32 terrorystów, którzy brali udział w zamachu na szkołę. Nie podał żadnych nazwisk, ograniczając się do stwierdzenia, że "wśród zlikwidowanych bandytów" są uczestnicy szturmu czeczeńskich separatystów na Inguszetię w nocy z 21 z 22 czerwca.
Wcześniej zwierzchnik Fridinskiego, prokurator generalny Władimir Ustinow, przedstawił wersję wydarzeń w Biesłanie, zgodnie z oczekiwaniami pokrywającą się całkowicie z oficjalną wersją podawaną przez rosyjskie władze. Utrzymują one, że w piątek w Biesłanie nie było szturmu, lecz "wymuszona akcja" rosyjskich sił. Miał ją spowodować przypadkowy wybuch w okupowanej szkole i ucieczka części dzieci, którym Rosjanie musieli zapewnić ochronę, bo terroryści strzelali im w plecy.
Prorządowa gazeta "Izwiestija" zakwestionowała w poniedziałek wybuch, twierdząc, że najpierw doszło do strzelaniny. Ten, kto strzelił pierwszy - oceniła - ponosi znaczną część odpowiedzialności za śmierć 335 osób, w tym dzieci. Tego samego dnia naczelny "Izwiestii" Raf Szakirow został odwołany.
- Wybuch był - oznajmił prokurator Ustinow. Zgodnie z podana przez niego wersją, miało dojść do niego w czasie, gdy terroryści poprawiali system zaminowania budynku.
em, pap