Podkreślił, że "niektórzy politycy europejscy (...) niechcący wtórują tezie Achmeda Zakajewa, że to, co stało się w Biesłanie +obciąża sumienie władz rosyjskich+". Ławrow zarzucił tym politykom, że nawet nie doczekawszy końca żałoby i pogrzebania ofiar z Biesłanu, do swych kondolencji dołączyli żądania wyjaśnień. Nazwał to "spekulowaniem na ludzkiej tragedii w imię własnych celów". Po raz kolejny użył określenia "podwójne standardy", które, jego zdaniem, stosują pewne kraje.
W następstwie okupacji przez terrorystów od 1 do 3 września szkoły w Biesłanie w Osetii Północnej i akcji uwalniania zakładników 3 września, zginęło co najmniej 335 osób, z czego prawie połowę stanowią dzieci. Rannych zostało 705 osób. Większość ofiar jest skutkiem nieudanego szturmu rosyjskich sił specjalnych na szkołę. Władze rosyjskie utrzymują, że został on sprowokowany przypadkowym wybuchem w szkole i koniecznością zapewnienia obrony uciekającym w panice dzieciom, którym terroryści mieli strzelać w plecy. Oficjalnej wersji władz zaprzeczyli dziennikarze prorządowej gazety "Izwiestija". Tego samego dnia odwołany został jej redaktor naczelny.
Ławrow w swojej wypowiedzi podkreślił też, że udzielanie azylu osobom mającym związki z terroryzmem nie tylko wywołuje ubolewanie, lecz narusza jedność koalicji antyterrorystycznej.
Rosyjskie władze są szczególnie niezadowolone z udzielenia przez Wielką Brytanię azylu wysłannikowi czeczeńskich władz separatystycznych Achmedowi Zakajewowi, a także z przyznania przez USA statusu azylanta politycznego innemu przedstawicielowi czeczeńskich separatystów - Iliasowi Achmadowowi. Kreml usiłuje bowiem powiązać zamach z separatystycznym rządem Czeczenii, który uznaje za nielegalny.
em, pap