Wolność odzyskał natomiast porwany w Iraku pod koniec lipca turecki tłumacz Aytullah Gezmen. Porywacze podkreślili, że zwrócili Gezmenowi wolność w reakcji na protest Turcji przeciwko amerykańskim atakom na północy Iraku.
Turcja zagroziła Stanom Zjednoczonym zerwaniem współpracy w Iraku w razie kontynuowania przez Amerykanów ofensywy w mieście Tal- Afar, 450 km na północ od Bagdadu. Szef dyplomacji tureckiej Abdullah Gul poinformował w poniedziałek wieczorem, że dał to jasno do zrozumienia sekretarzowi stanu USA Colinowi Powellowi. Ankara uważa, że amerykańskie ataki na Tal-Afar, powodujące ofiary wśród ludności cywilnej, są wielkim błędem.
W Tal-Afar mieszka wielu Turkmenów; jak podkreśla agencja dpa, Turcja czuje się powołana do ochrony tych ludzi. W końcu sierpnia w Tal-Afar w starciach sił koalicji z rebeliantami zginęło co najmniej 35 cywilów. Z kolei w grudniu zeszłego roku co najmniej 41 żołnierzy amerykańskich odniosło poważne obrażenia, gdy u wjazdu do bazy USA w Tal-Afar zamachowiec-samobójca wysadził samochód, wyładowany materiałem wybuchowym.
Armia amerykańska twierdzi, że podjęta wspólnie z irackimi siłami bezpieczeństwa operacja ma na celu "uwolnienie Tal-Afar od terrorystów i przywrócenie tam kontroli legalnych władz Iraku".
Wcześniej we wtorek arabska telewizja Al-Dżazira poinformowała, że nieznane dotąd irackie ugrupowanie, które porwało Jordańczyka, zagroziło, że zabije go, jeśli jego pracodawca nie zaprzestanie działalności w Iraku.
Porywacze z ugrupowania "Lwy Brygady Monoteizmu", bądź "Brygady Lwów Jedności" (różne źródła podają różne nazwy) dali firmie Jordańczyka 48 godzin na spełnienie tego żądania. Porwany przyznał podobno, że był kierowcą cysterny i dostarczał paliwo siłom amerykańskim w Iraku.
ss, pap