Rozmowy między rządem Sudanu a dwoma rebelianckimi ruchami z Darfuru w sprawie zakończenia rzezi wśród czarnej ludności nie przyniosły rezultatów. Winą za ich niepowodzenie Sudan obciąża... USA.
Rebelianci z Ruchu na rzecz Sprawiedliwości i Równości (JEM) i Armii Wyzwolenia Sudanu (SLA) domagali się położenia kresu terrorowi arabskiej milicji (dżandżawidów) wobec czarnej ludności, powrotu uchodźców oraz udziału w zyskach z produkcji ropy naftowej, jednego z głównych bogactw Sudanu.
Rząd Sudanu uważa, że osiągnięcie kompromisu w trwających od trzech tygodni w Nigerii rozmowach uniemożliwiło "wtrącanie się" USA. "Oświadczenia wydawane przez amerykańskie osobistości zaszkodziły rozmowom i wpłynęły na to, że rebelianci wzmocnili swoje stanowiska" - powiedział jeden z przedstawicieli sudańskich władz.
Stany Zjednoczone odrzuciły oskarżenie.
Kolejna faza rozmów, które miały zakończyć humanitarny dramat w Darfurze, została wyznaczona na październik.
W darfurskim konflikcie trwającym od wiosny ubiegłego roku 30-50 tys. ludzi zginęło, a 1,4 mln zostało zmuszonych do uchodźstwa. Dwóm milionom grozi śmierć głodowa.
em, pap