W ubiegłym tygodniu rosyjska prokuratura wojskowa wezwała Tymoszenko na przesłuchanie w sprawie sprzed 8 lat, a dotyczącej korupcji w rosyjskim wojsku. Strona rosyjska - jak twierdzi - podejrzewa, że Tymoszenko wręczała łapówki przedstawicielom rosyjskiego ministerstwa obrony.
Ukraińska opozycja uważa, że to kolejny sposób na unieszkodliwienie opozycji przed nadchodzącymi wyborami prezydenckimi. "To zemsta naszej prokuratury za to, że Tymoszenko poparła w zbliżających się wyborach prezydenckich kandydata opozycji Wiktora Juszczenkę" - uważa Ołeksandr Turczynow, wiceprzewodniczący partii Batkiwszczyna, którą stworzyła i kieruje Tymoszenko.
Tymoszenko oświadczyła, że do Moskwy nie pojedzie także dlatego, że jest zajęta kampanią Juszczenki. Jako członek opozycyjnej koalicji Siła Narodu Tymoszenko odpowiada za wynik wyborczy Juszczenki w najtrudniejszym dla niego wschodnim regionie Ukrainy. Według Tymoszenko sukces kampanii w tym regionie może zadecydować o zwycięstwie Juszczenki w wyborach zaplanowanych na 31 października.
Zdaniem byłej wicepremier, w sprawie wezwania jej przez rosyjską prokuraturę wojskową prezydenci Ukrainy i Rosji Leonid Kuczma i Władimir Putin umówili się podczas sierpniowego spotkania na Krymie. "Cel jest tylko jeden, oni chcą zniszczyć ludzi, którzy są w stanie efektywnie pracować na rzecz zwycięstwa Juszczenki. Jeśli pojadę do Moskwy, szybko stamtąd nie wrócę" - powiedziała Tymoszenko.
W liście do rosyjskiej prokuratury wojskowej Tymoszenko zaapelowała, aby strona rosyjska "nie wykonywała zamówienia politycznego i nie przeszkadzała w wojnie wyzwoleńczej ukraińskiej narodu przeciwko reżimowi Kuczmy".
em, pap