W Asamie w kilku atakach śmierć poniosło 17 osób. Niezidentyfikowani osobnicy otworzyli ogień do klientów dokonujących zakupów na targu w miejscowości Makri Dżhora, zabijając 11 osób i raniąc ok. dziesięciu - poinformowała policja.
Ci sami napastnicy zastrzelili następnie czterech wieśniaków w pobliskim lesie - powiedział komisarz L.R. Bishnoi. Również w stanie Asam w okręgu Bongaingaon zginęły od wybuchów dwie inne osoby, 10 zostało rannych.
Sobotnie zamachy w Nagalandzie i Assam to najkrwawszy atak, jakiego dokonano od czasu zawarcia przed siedmiu laty rozejmu z głównym ugrupowaniem separatystycznym w tych stanach.
Dotychczas nikt nie przyznał się do zorganizowania zamachów. W zamieszkanym głównie przez chrześcijan Nagalandzie mogło je zorganizować każde z kilku niewielkich ugrupowań separatystycznych, które nie zawarły z rządem porozumienia rozejmowego.
Trwają negocjacje pokojowe z jedną z dwóch największych grup walczących o uznanie odrębnego narodu Naga - Narodową Radą Socjalistyczna Nagalandu, kierowana przez Isaaca Chishi Swu oraz Thungalenga Muivaha. Rokowania toczą się od czasu podpisania z tym ugrupowaniem w 1997 roku porozumienia o zawieszeniu broni.
Wybuch w Assamie, to - zdaniem policji - dzieło plemion Bodo, które walczą o uznanie ich za odrębny naród. Bomba wybuchła na rynku w powiecie Kokrajhar, 150 km od stolicy stanu Guwahati.
W górzystych rejonach północno-wschodnich Indii, gdzie znajdują się oba stany, są dziesiątki zbrojnych grup, walczących o większa autonomię, secesję lub uznanie odrębnej państwowości. Oskarżają one władze centralne o grabież dóbr kulturalnych i religijnych oraz zaniedbywanie miejscowej gospodarki. Zdaniem analityków, kolejne rządy indyjskie ignorowały północny wschód kraju, skupiając uwagę na spornych obszarze Kaszmiru.
em, pap