W demonstracji uczestniczyło kilkuset, przeważnie młodych ludzi, protestujących przeciwko sfałszowaniu niedzielnych wyborów parlamentarnych i referendum, które zapewnia Aleksandrowi Łukaszence praktycznie dożywotnią prezydenturę.
Demonstracja rozpoczęła się podobnie jak w poniedziałek na centralnym Placu Październikowym, ok. 200 metrów od pałacu prezydenckiego. Głównie młodzi opozycjoniści, skandując hasła "Niech żyje Białoruś" i "Precz z Łukaszenką", przeszli najpierw pod budynek, gdzie znajduje się siedziba Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i KGB. Następnie ruszyli pod pałac prezydenta.
Kilkadziesiąt metrów od prezydenckiej siedziby demonstrantom zagrodziła drogę specjalna jednostka milicji OMON, doszło do przepychanek. Po akcji milicji kilkudziesięciosobowa grupa protestujących zebrała się niedaleko wejścia do znanej restauracji /"Patio Pizza"/. Tam milicjanci wykręcili ręce Lebiedźce i Statkiewiczowi, rzucili ich na ziemię, a następnie wynieśli tylnym wyjściem.
Poturbowani zostali dwaj operatorzy rosyjskich stacji telewizyjnych NTV i REN-TV, którzy usiłowali nagrać zajście. Operatorowi NTV rozbito kamerę telewizyjną.
W budynku stacji telewizyjnej "Mir" zatrzymana została wieczorem grupa zagranicznych dziennikarzy, w tym dwaj Polacy - Marek Czunkiewicz z Programu I Telewizji Polskiej i Wiktor Bater z TVN.
Gdy przygotowywali się do nadania do Polski materiałów z demonstracji, powiedziano im, że przekaz nie będzie możliwy, bowiem zepsuł się satelita - poinformowała Dorota Warakomska z TVP. Zażądano od nich kaset z nagraniami, a gdy dziennikarze odmówili, nie chciano ich wypuścić z budynku. Dopiero po interwencji radcy czeskiej ambasady (wśród dziennikarzy byli też Czesi) dziennikarze zostali wypuszczeni. Polacy bezpiecznie udali się do Ambasady RP w Mińsku.
Białoruska opozycja również w poniedziałek protestowała przeciwko wynikom wyborów i referendum. Wtedy zatrzymano kilkunastu demonstrantów, ale zaraz ich wypuszczono.
"Energiczne zastrzeżenia" wobec przebiegu niedzielnych wyborów i referendum na Białorusi wyraziłą też we wtorek Rada Europy. "W procesie wyborczym nie respektowano norm europejskich. Została stracona kolejna okazja zbliżenia Białorusi do rodziny europejskiej" - skrytykował przebieg wyborów na Białorusi norweski minister spraw zagranicznych Jan Petersen, przewodniczący Komitetu Ministrów Rady Europy.
"Od ostatniego referendum minęło osiem lat i wydarzenia na Białorusi jedynie pogłębiły izolację kraju. Naród białoruski zasługuje na lepszą przyszłość" - dodał Petersen. Podkreślił swój poważny niepokój spowodowany brakiem wolności prasy na Białorusi.
em, pap