Z kolei byli amerykańscy jeńcy wojenni, którzy wystąpili w tym filmie mieli za złe Kerry'emu, że jego zeznania dostarczyły argumentom strażnikom z Vietcongu, którzy torturując ich powoływali się na nie. W filmie sugerowano nawet, że działalność demokratycznego kandydata przedłużyła wojnę, ponieważ ruch antywojenny w USA, któremu Kerry dostarczył argumentów, dodał ducha bojowego Wietnamczykom.
Ten jątrzący film miał być pokazany we wszystkich stanach kluczowych dla wyniku wyborów.
Kierownictwo sztabu Kerry'ego skierowało jednak protest do federalnej komisji wyborczej. Zwrócono w nim uwagę, że szefowie koncernu Sinclair Broadcast Group Inc., który planował jego emisję, są jawnymi sympatykami prezydenta Busha i hojnie łożą na jego kampanię.
Film nazwano "ukrytym datkiem" wyborczym i stwierdzono, że jego pokazanie naruszy zasadę bezstronności mediów i równego traktowania obu kandydatów.
Sinclair bronił się, powołując się na wolność wypowiedzi, i godził się na emisję tylko części filmu pod warunkiem, że Kerry udzieli wywiadu dla ich sieci telewizyjnej. Senator nie chciał na to przystać.
Przeciwko pokazaniu "Skradzionego honoru" zaprotestowali także ogłoszeniodawcy, akcjonariusze Sinclair i organizacje obrony interesów konsumentów, zmobilizowane przez Demokratów. Akcje koncernu spadły po ogłoszeniu planów emisji filmu, a niektórzy reklamodawcy, jak Burger King, zagrozili bojkotem sieci. Protestowali też niektórzy weterani Wietnamu.
Pod zmasowanym naciskiem Sinclair ostatecznie wycofał się z planów emisji filmu w całości. Zostanie on pokazany tylko we fragmentach, w specjalnym programie o wpływie filmów dokumentalnych na decyzje wyborców.
em, pap