Zapowiadana od września zmiana znosi bezpośrednie wybory przywódców 89 tworzących Federację Rosyjską regionów. Jeżeli ustawa przejdzie cały proces legislacyjny, wtedy gubernatorów mianować będzie Kreml.
Twórcy nowego prawa umieścili też w nim zapis, według którego prezydent Rosji zgłasza kandydata na gubernatora, zaś kandydaturę zatwierdza miejscowy parlament. W praktyce deputowani mają jednak niewiele do powiedzenia - po dwukrotnym odrzuceniu prezydenckiego nominata, prezydent może bowiem rozwiązać izbę.
Ten ostatni zapis wywołał protesty jednego z najpotężniejszych regionalnych liderów - prezydenta Tatarstanu Mintimera Szajmijewa. Sprzeciwia mu się także prezydent innej autonomii - Baszkirii Murtaza Rachimow.
Przeciwko projektowi protestuje też liberalna i komunistyczna opozycja. Jej czwartkowe i piątkowe protesty ściągnęły jednak zaledwie po kilkaset osób w różnych miastach Rosji.
W czwartek Kreml zorganizował kontrmanifestacje zwolenników reformy. Na centralne place miast zwożono autobusami po 8-10 tysięcy osób, głównie studentów. Niektórzy powiedzieli radiu "Echo Moskwy", że nie wiedzą jaki jest cel demonstracji.
Opozycja uważa, że ustawa jest sprzeczna z konstytucją. Iwan Mielnikow, wiceszef Komunistycznej Partii Federacji Rosyjskiej (KPRF), największej siły antykremlowskiej opozycji, zapowiedział, że jego ugrupowanie razem z liberalnym Jabłokiem zwróci się ze skargą do Trybunału Konstytucyjnego.
Zwolennicy Putina twierdzą, że nowe prawo usprawnia państwo, zapewnia jego jedność i wzmacnia funkcjonowanie władzy. Gubernatorzy i prezydenci autonomicznych republik uważani byli dotychczas za grupę najbardziej wpływowych po prezydencie polityków.
ss, pap