Irackie siły zostały przywiezione na miejsce akcji w amerykańskich pojazdach wojskowych, pod eskortą sił USA. Teren wokół szpitala został zabezpieczony przez żołnierzy piechoty morskiej USA jeszcze przed akcją irackiej Gwardii - poinformował AFP obecny na miejscu anonimowy dziennikarz.
Według agencji France Presse, zajęcie zachodnich przedmieść Faludży to pierwszy krok w planowanej od tygodni zakrojonej na szeroką skalę ofensywie amerykańskiej, której celem mają być kryjówki rebeliantów w mieście.
Według dowództwa sił USA, w Faludży przebywa około 2,5 tysiąca rebeliantów. W niedzielę iracki premier Ijad Alawi powiedział, że operacji w Faludży "nie należy dłużej odwlekać".
W poniedziałek rano samoloty amerykańskie intensywnie bombardowały centrum Faludży, gdzie mają znajdować się miejsca spotkań i arsenały rebeliantów. Zdaniem wojskowych, najtrudniejsza część ofensywy nastąpi, gdy amerykańsko-irackie siły znajdą się na wschodnim brzegu Eufratu, w tym przede wszystkim w dzielnicy Dżolan, gdzie wpływy rebeliantów są najsilniejsze.
Premier Iraku Ijad Alawi zapowiedział wprowadzenie od poniedziałku godziny policyjnej w Faludży. Oświadczył, że w mieście tym "rządy prawa" zostaną przywrócone bardzo szybko". Zapowiedział też zamknięcie granic z Syrią i Jordanią dla całego ruchu z wyjątkiem ciężarówek przewożących produkty żywnościowe. Na 48 godzin ma też zostać zamknięte lotnisko w Bagdadzie dla ruchu cywilnego.
Atak na Faludżę został rozpoczęty w kilka godzin po ogłoszeniu przez tymczasowy rząd Iraku mającego obowiązywać przez 60 dni stanu wyjątkowego.
Leżąca w irackiej prowincji Anbar na zachód od Bagdadu Faludża jest uważana za sunnicki ośrodek oporu zbrojnego przeciw Amerykanom i kryjówkę ugrupowania najbardziej poszukiwanego w Iraku terrorysty Jordańczyka Abu-Musaba al-Zarkawiego. W ostatnim czasie to 300-tysięczne miasto opuściło 80-90 procent mieszkańców.
em, pap