Zatroskany powtarzającymi się we Francji atakami na homoseksualistów rząd premiera Jean-Pierre'a Raffarina chciał wprowadzić nowe przepisy odrębną ustawą, określaną w skrócie jako "prawo przeciwko homofobii". Przeciwko niej zgodnie zaprotestował jednak Kościół katolicki, jak i organizacja "Reporterzy bez granic" i lewicowi obrońcy praw człowieka, obawiając się m.in. łamania prawa do wypowiedzi. Wrogo nastawione do projektu były nie tylko niewielkie partie prawicowe, ale także spora część deputowanych rządzącej Unii na rzecz Ruchu Ludowego (UMP), którzy nazwali ją "dyktatem wpływowej, hałaśliwej mniejszości".
"Żyjemy w społeczeństwie, które chce prowadzić debatę, w której można wyrażać różne punkty widzenia - powiedział podczas ostatniej sesji Konferencji Episkopatu Francji jej przewodniczący, arcybiskup Bordeaux Jean-Pierre Ricard. - Nie ma potrzeby dodawać przepisów tam, gdzie już one istnieją. Czy będzie jeszcze można powiedzieć, że homo- i heteroseksualizmu nie da się postrzegać na jednej płaszczyźnie?".
Rząd ugiął się pod falą krytyki i w listopadzie zdjął projekt z porządku obrad parlamentu. Nie zrezygnował jednak z samego pomysłu, zapowiedzianego już przed dwoma laty - te same przepisy włączono w formie poprawek do opracowywanej ustawy o urzędzie ds. walki z dyskryminacją. Ostatecznie przeszła w zgromadzeniu głosami większości deputowanych UMP, a także opozycyjnych socjalistów. Komuniści uznali ustawę za "niewystarczającą" i wstrzymali się od głosu.
Rząd odpiera krytyki, twierdząc, że ustawa nie ogranicza wolności wypowiedzi, lecz gwarantuje wszystkim "równe prawa i jednakowe poszanowanie godności". "Nadal mamy prawo mówić to, co myślimy" - zapewnił minister sprawiedliwości Dominique Perben.
Krytykowane przepisy wcale nie spotkały sie z entuzjastycznym przyjęciem w środowiskach homoseksualnych. Stowarzyszenia obrony praw gejów i lesbijek wyraziły umiarkowaną satysfakcję z ich uchwalenia. Ograniczają one udział w ewentualnych procesach do przedstawicieli organizacji, które istnieją co najmniej od pięciu lat. Stowarzyszenia wyraziły ubolewanie, że ustawa, "wcale nie tak daleko idąca", spowodowała podziały w rządzącej centroprawicy. Sukcesem - zaznaczyły - będzie dopiero uznanie praw osób homoseksualnych do zawierania związków małżeńskich i adopcji dzieci. Część organizacji uznała natomiast ustawę za porażkę, gdyż nie wspomina ona wprost o zakazie dyskryminacji transwestytów i transseksualistów.
em, pap