Świadkowie informują, że na miejsce wybuchu poleciały izraelskie śmigłowce i pojechały karetki pogotowia. Słychać wymianę strzałów, utrudniającą ewakuację ofiar. Według świadków, rannych jest siedem osób; dziennik "Haarec" podaje liczbę 10.
Wojskowe radio izraelskie podało, że siła wybuchu zniszczyła kilka budynków, a kilka uszkodziła.
Wcześniej Palestyńczycy kilkakrotnie ostrzelali z moździerzy żydowskie osiedla w południowej Gazie.
Niepotwierdzone doniesienia mówią również o udziale dwóch palestyńskich zamachowców samobójców w ataku. Potwierdza to komunikat zbrojnej organizacji palestyńskiej Hamas i ugrupowania Jastrzębie Fatah, które przyznały się do zamachu na przejściu granicznym koło Rafah. Oświadczyły one, że atak był misją samobójczą. Jak twierdzą te ugrupowania, zrobiły one blisko 600-metrowy podkop pod izraelski posterunek wojskowy na granicy z Rafah, a następnie zdetonowały 1500-kilogramowy ładunek wybuchowy. Palestyński bojownik, który podał tylko swoje imię, Abu Madżad, w imieniu Hamasu i Jastrzębi Fatah - odłamu partii Fatah Jasera Arafata - informował, że po wybuchu palestyńscy strzelcy mieli zaatakować izraelski posterunek.
Według Abu Mażada wypełniony materiałem wybuchowym tunel miał 250 metrów długości. Atak przeprowadzono w odwecie za - jak to nazwał - "zabójstwo" Jasera Arafata, który zmarł 11 listopada we francuskim szpitalu. Część Palestyńczyków uważa, że Arafat został otruty przez Izraelczyków.
Armia izraelska poinformowała, że sprawdza te doniesienia.
Palestyńczycy wykopali w okolicy Rafah wiele tuneli. Służą one do przemytu broni i innej kontrabandy z Egiptu. Kilkakrotnie w ciągu czterech lat konfliktu zdarzało się, że Palestyńczycy wysadzali tunele pod izraelskimi bazami w Gazie. em, pap