Kuczma jest prezydentem Ukrainy od 1994 roku i powinien przekazać władzę następcy, który zostanie wybrany w powtórce drugiej tury wyborów prezydenckich, 26 grudnia.
Sąd Najwyższy Ukrainy unieważnił drugą turę głosowania z 21 listopada ze względu na masowe fałszerstwa i niemożność ustalenia jej prawdziwych wyników i nakazał powtórkę głosowania z udziałem tych samych kandydatów - premiera Janukowycza i lidera opozycji Wiktora Juszczenki.
Zdaniem Czornowiła, w sztabie opozycji poważnie rozpatrywany jest scenariusz "zamachu stanu", gdyż zwolennicy Juszczenki "nie dopuszczają możliwości porażki swojego kandydata".
Czornowił dodał, że "dziś w sztabie Juszczenki są ludzie, którym on już przeszkadza i dlatego boimy się o jego życie. Jeśli coś mu się stanie, to będzie sygnał do zamachu stanu, bo oczywiście ludzie wyjdą na ulice".
Szef sztabu premiera wezwał rywali politycznych, aby zobowiązali się uznać wyniki niedzielnego głosowania bez względu na to, jakie one będą. Sam jednak odmówił złożenia takiej deklaracji, dając do zrozumienia, że sztab Janukowycza w przypadku porażki wystąpi na drogę prawną.
"Chcemy uczciwych wyborów i idziemy na trzecią turę tylko dlatego, żeby nie doszło do rozłamu na Ukrainie. Moim zdaniem prezydent został już wybrany (21 listopada). Szanujemy jednak prawo i zgodnie z nim będziemy walczyć o zwycięstwo" - powiedział Czornowił, podkreślając jednak, że decyzję Sądu Najwyższego w sprawie powtórki głosowania uważa za motywowaną politycznie.
Zwolennicy Juszczenki są przekonani, że w przypadku ogłoszenia przez Centralną Komisję Wyborczą zwycięstwa lidera opozycji w niedzielnym głosowaniu, to ekipa Janukowycza zasypie sądy skargami na ewentualne nieprawidłowości wyborcze. Ma to - według opozycji - uniemożliwić szybkie zaprzysiężenie Juszczenki, a być może również zyskanie czasu na organizację masowych akcji protestu przeciwko Juszczence na wschodzie i południu Ukrainy.
ss, pap