"Gospodarka (na Białorusi) rozwija się w szybkim tempie. Płace szybko rosną. Wszystko razem nie daje żadnych podstaw do wydarzeń podobnych jak na Ukrainie" - dodał.
Szef białoruskiej dyplomacji starał się nie krytykować Ukrainy. "Życzymy sukcesu narodowi ukraińskiemu. Jesteśmy pewni, że dokonał właściwego i świadomego wyboru. Ale my mamy inny kraj i inne realia" - zaznaczył.
"Nie każdy jest zadowolony z niezależnej polityki zagranicznej Białorusi, która kieruje się interesami kraju, a nie wytycznymi z ośrodków wpływów, takich jak Waszyngton, Bruksela i Moskwa" - podkreślił.
"Białoruś jest krajem, który nie ugnie się pod naciskiem. Powinna być współpraca, ale nie pod naciskiem. Wtedy problemy zostaną rozwiązane" - powiedział. Dodał, że Białoruś może rozwijać współpracę z Zachodem w walce z przemytem narkotyków, nielegalną migracją i terroryzmem.
Wezwał Zachód do większego pragmatyzmu. "Czy można rozwiązać problemy nielegalnej migracji i bezpieczeństwa granic bez Białorusi? 50 proc. rosyjskiej ropy i 20 proc. rosyjskiego gazu jest dostarczane przez Białoruś. Czy można zapewnić nieprzerwany, bezpieczny tranzyt bez Białorusi?" - wskazał.
Prezydent Białorusi Aleksandr Łukaszenka jest uznawany na Zachodzie za "ostatniego dyktatora w Europie" i oskarżany o utrzymywanie się przy władzy dzięki nieuczciwym wyborom. W odpowiedzi białoruski przywódca oskarża Zachód o stosowanie podwójnych standardów wobec Białorusi.
W październikowym referendum, uznanym przez obserwatorów zagranicznych za niedemokratyczne, Łukaszenka zapewnił sobie zezwolenie na ubieganie się o trzecią kadencję. Po "pomarańczowej rewolucji" na Ukrainie polecił siłom bezpieczeństwa nasilenie kontroli i zwalczanie prób "destabilizacji kraju".
ss, pap