Władza dla irackich kobiet

Władza dla irackich kobiet

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ponad dwa tysiące kobiet z różnych środowisk, partii politycznych i grup etnicznych stanie w niedzielę do walki o mandaty w nowym irackim parlamencie. To dla nich być albo nie być w walce o ich prawa.
O 275 miejsc w irackim zgromadzeniu narodowym oprócz 27 polityków niezależnych ubiega się 7.785 kandydatów z ponad 70 partii i dziewięciu koalicji. Aby zapewnić mandaty kobietom, każda partia i koalicja musiała umieścić je na co trzecim miejscu swojej listy. Zgodnie z ordynacją wyborczą, kobiety mają stanowić jedną czwartą składu przyszłego irackiego parlamentu. To z kolei - zdaniem agencja Reutera - da im bezprecedensowy głos w debacie, poświęconej przyszłej konstytucji Iraku. Irackie kobiety będą mieć bowiem w nowym parlamencie reprezentację, z jakiej nie korzystają Amerykanki czy np. Brytyjki. Kobiety stanowią np. około 15 procent składu Kongresu USA i 18 procent w  parlamencie Wielkiej Brytanii.

W odróżnieniu od kobiet z Zachodu prawa Irakijek są jednak zagrożone. W ubiegłym roku irackie organizacje kobiece protestowały przeciwko próbie wprowadzenia tradycyjnych zasad islamskich do kodeksu rodzinnego, podjętej przez część członków ówczesnej Rady Zarządzającej i ostatecznie storpedowanej przez Amerykanów, którzy wtedy jeszcze administrowali Irakiem. Sprawa może jednak ponownie stać się przedmiotem społecznej dyskusji, jeśli - jak wynika z sondaży przedwyborczych - spełnią się przewidywania, iż w wyborach zwyciężą szyickie ugrupowania, kierowane przez duchownych. Janar Mohammed, przedstawicielka Organizacji ds. Wolności Kobiet w Iraku, w rozmowie z dziennikarzem Reutera otwarcie wyraża obawy, iż w takiej sytuacji prawa szariatu zastąpią świecki kodeks cywilny, a "status kobiet automatycznie spadnie o wiele szczebli".

Irakijki w latach 70. zeszłego wieku uważane były za najbardziej wyzwolone i najlepiej wykształcone spośród kobiet regionu, ale wojna i międzynarodowe sankcje nałożone na rząd Saddama Husajna pogorszyły ich sytuację. Kolejnym krokiem wstecz były chaos i bezprawie, jakie zapanowały po interwencji amerykańskiej w Iraku.

"Od rozpoczęcia wojny cofnęłyśmy się o sto lat. Jestem lekarzem. Chcę uczestniczyć w odbudowie mojego kraju - to nie jest jednak Irak, o jakim marzyłam za mrocznych rządów Saddama. Wyjeżdżam z Iraku - najpierw jednak zagłosuję przeciwko partiom religijnym" - mówi cytowana przez Reutera doktor Samira. Lekarka już wiele miesięcy temu zrezygnowała z jazdy samochodem do szpitala, gdzie przyjmuje pacjentów, a gdy wychodzi na ulicę, zakłada islamską chustę, by uniknąć ataków.

Podobnie jak bagdadzka lekarka, sytuację w kraju ocenia wiele innych kobiet, wskazujących na umocnienie w Iraku wpływów ekstremistów religijnych czy panoszące się bezprawie. Islamskie chusty zakładają poza domem nie tylko muzułmanki, ale także Irakijki innych wyznań. "Noszę welon dla ochrony - mieszkające w Mosulu moje siostry czynią to również, w mieście bowiem zabito wiele kobiet, które odważyły się wyjść na ulicę z odsłoniętymi głowami" - mówi chrześcijanka Buszra Gorgis z Bagdadu.

Irakijki traktują swój udział w wyborach jako kolejny etap walki o prawa kobiet; wiele z nich właśnie z tego względu zapowiada udział w niedzielnej elekcji. Stąd też ich głosy w niedzielnych wyborach mogą okazać się decydujące. Cytowana przez BBC World znana iracka działaczka na rzecz praw kobiet, przebywająca od 1991 r. poza granicami Iraku, Zainab al- Suwajdż wskazuje przede wszystkim na kluczową rolę kobiet, walczących o mandat poza strukturami irackich partii jako kandydatki niezależne.

To właśnie one - zdaniem Suwajdż - mogą doprowadzić do odzyskania części praw, jakie Irakijki utraciły w ostatniej fazie rządów Saddama Husajna. "Sądzę, że wybory prowadzić będą do  ustabilizowania sytuacji w kraju. Co najważniejsze, będzie to  proces rdzennie iracki" - mówi kobieca działaczka.

Obecnie w tymczasowym rządzie Iraku zasiada sporo kobiet - sześć z nich pełni funkcje ministerialne, pięć jest wiceministrami.

em, pap

O irackich wyborach czytaj w tygodniku "Wprost": Kaganiec reformacji