Nowo wprowadzone środki nie dotyczą obywateli Unii Europejskiej, mają natomiast służyć walce z nielegalną imigracją. To w Wielkiej Brytanii bardzo nośny temat przed planowanymi na maj wyborami parlamentarnymi.
"Ten kraj potrzebuje migracji. Turyści, studenci i zagraniczni pracownicy mają znaczny wkład w rozwój brytyjskiej gospodarki. Musimy być jednak pewni, że wpuszczamy imigrantów uzdolnionych i utalentowanych, ku pożytkowi Wielkiej Brytanii, i że powstrzymamy tych, którzy próbują nadużyć naszej gościnności i być ciężarem dla naszego społeczeństwa" - powiedział Clarke.
Na wzór Australii i Kanady Wielka Brytania ma wprowadzić punktowy system "oceny" imigrantów, który będzie m.in. faworyzował osoby dobrze wykształcone, z poszukiwanymi dyplomami, na przykład lekarzy.
Przedstawiony przez Clarke'a plan zakłada także dokładniejsze kontrole imigrantów i więcej patroli granicznych oraz zniesienie automatycznego prawa do stałego pobytu po czterech latach mieszkania w Wielkiej Brytanii.
Poniedziałkowy "The Independent" zauważa, że gdy Wielka Brytania próbuje zaostrzyć swoje prawo imigracyjne, w tym samym czasie Hiszpania je liberalizuje - Madryt bowiem zalegalizował pobyt wszystkich nielegalnych imigrantów, którzy przebywali w Hiszpanii ponad sześć miesięcy lub mieli półroczne kontrakty z pracodawcami.
Dziennik "The Times" twierdzi natomiast, że dyskusja nad nowym prawem to nic innego jak próba odebrania elektoratu przez rządzącą Partię Pracy konserwatystom, którzy zdobyli duże poparcie poprzez nawoływanie do ograniczenia imigracji zarobkowej. Jednak gazeta dodaje, iż według przeciwników Blaira rząd niejednokrotnie obiecywał rozwiązanie problemu imigrantów, lecz nigdy swoich obietnic nie spełnił.
Teraz konserwatyści i laburzyści prześcigają się - pisze gazeta - w tym, która z partii będzie wobec imigrantów bardziej represyjna.
"Imigranci będą musieli udowodnić, że przyniosą Wielkiej Brytanii korzyści gospodarcze, zanim się dostaną na Wyspy" - podsumowuje plan ministra Clarke'a dziennik "The Times".
ks, pap