Trzecie miejsce koalicji Alawiego zmniejsza jego szanse na pozostanie na urzędzie premiera w charakterze kandydata kompromisowego, na co po cichu liczą Amerykanie.
Zwycięstwo Zjednoczonego Sojuszu Irackiego nie usatysfakcjonowało jednak jego przywódców, bo spodziewali się oni uzyskać samodzielną większość miejsc w zgromadzeniu - w niedzielę rano mówili o 60 procentach. Po ogłoszeniu wyników wyrazili rozczarowanie, że zabrakło im do niej kilku mandatów.
Rezultaty podane przez komisję wyborczą wskazują, że koalicja szyickich partii religijnych będzie musiała znaleźć sojuszników w Zgromadzeniu Narodowym, aby przeprowadzić swój program oraz powołać prezydenta i premiera. Do wyboru prezydenta i dwóch wiceprezydentów, tworzących razem Radę Prezydencką, potrzebna będzie w parlamencie większość dwóch trzecich. Premiera mianuje - jednomyślnie - Rada Prezydencka, a parlament zatwierdza jego nominację zwykłą większością głosów.
Frekwencja wyborcza wyniosła 59 procent, czyli więcej niż oczekiwano przed 30 stycznia w związku z falą zamachów terrorystycznych i groźbami ekstremistów, że będą napadać na lokale wyborcze i zabijać głosujących. Jednak podczas gdy w niektórych prowincjach szyickich głosowało ponad 70 procent uprawnionych, a w irackim Kurdystanie ponad 80 procent, to w sunnickiej prowincji Anbar, mateczniku partyzantki antyrządowej, tylko 2 procent.
Tak zwana Lista Irakijczyków, której przewodził sunnicki tymczasowy prezydent Iraku, Ghazi Jawer, uzyskała tylko 1,7 proc. głosów, co zgodnie ze ściśle proporcjonalną ordynacją iracką powinno dać jej pięć mandatów.
Zwycięstwo szyitów w pierwszych od pół wieku wielopartyjnych wyborach irackich było oczekiwane, bo stanowią oni 60 procent ludności kraju. Za Saddama Husajna szyici byli prześladowani, a najważniejsze stanowiska w rządzie, armii i siłach bezpieczeństwa piastowali arabscy sunnici. Teraz szyici wykorzystali szansę, jaką stworzyły im demokratyczne wybory, by uzyskać upragnioną dominującą pozycję we władzach kraju.
Wyniki grożą marginalizacją arabskich sunnitów, z których rekrutuje się większość obecnej partyzantki antyamerykańskiej i antyrządowej. Jednak na listach ZSI i bloku Alawiego było co najmniej kilkudziesięciu sunnitów, a przywódcy obu koalicji zapewniali, że bez względu na wynik wyborów włączą polityków sunnickich do rządu i do prac nad stałą konstytucją państwa.
Komisja wyborcza oświadczyła, że partie mają trzy dni na wniesienie skarg, po czym wyniki zostaną uznane za ostateczne.
em, pap