Według Marczuka, naciskano na Kuczmę, by "użył władzy i zaprowadził porządek". "Trzeba być obiektywnym, bez względu na stosunek do Kuczmy: mógł wprowadzić stan wyjątkowy, ale to byłby całkowity krach i on to świetnie rozumiał" - ocenił były minister. "Sądzę, że Kuczma kiedyś opowie, jak przebiegała "pomarańczowa rewolucja". Jego pamiętniki będą sensacją: kto nalegał na zastosowanie siły i dlaczego?" - dodał.
Zdaniem Marczuka, groźny rozwój sytuacji zablokowała Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU), która "od razu zareagowała na postawienie w gotowości bojowej części wojsk MSW" i powstrzymała dowódcę generała Serhija Popkowa. Gdyby SBU aktywnie, agresywnie, wszystkimi swymi siłami działała przeciw Wiktorowi Juszczence, walczącemu na czele opozycji o urząd prezydenta w wyborach, to "jego zwycięstwo byłoby problematyczne" - uważa Marczuk.
O tym, że ukraińskie służby specjalne nie dopuściły pod koniec listopada do użycia siły przeciwko demonstrantom w czasie kryzysu wyborczego, pisał przed miesiącem "New York Times". Według amerykańskiego dziennika, wprowadzenia stanu wyjątkowego domagał się rządowy kandydat na prezydenta, premier Wiktor Janukowycz. Siłowej konfrontacji uniknięto głównie dzięki postawie SBU i jej ówczesnego szefa generała Ihora Smieszki, który powstrzymał generała Popkowa przed pacyfikacją ulicznych protestów w Kijowie, gdy 10 tys. żołnierzy wojsk MSW było już wyposażonych w amunicję i gotowych do akcji.
ks, pap